Justyna Steczkowska niczym księżniczka na koncercie z okazji 100 lat Disney'a W tym roku Disney świętuje 100 lat. Z tej okazji fani amerykańskich produkcji z logo kultowego zamku, ze wzruszeniem wspominają ukochane bajki z dzieciństwa, inni zaś zachwycają się nowymi produkcjami, jeszcze inni w napięciu wyczekują wyjątkowego
NewsLiveAudioFotoVideoEncyklopediaAdresy FirmOgłoszeniaTwoje kontoWiadomości lokalne z miasta Stalowa Wola i Powiatu Stalowowolskiego. Najnowsze! Najszybciej!Kamera na żywo na panoramę Stalowej Woli na skrzyżowanie Al. Jana Pawła II z ul. KENNagrania audio, rozmowy z ciekawymi ludźmiFotografie z najważniejszych wydarzeń w Stalowej WoliKanał - Pierwsza stalowowolska telewizja internetowaEncyklopedia miasta Stalowa WolaZapowiedzi zbliżających się wydarzeń kulturalnychBaza adresowa najważniejszych firm i instytucji życia publicznegoBezpłatna baza ogłoszeń dla mieszkańców miasta Stalowa Wola jak i Powiatu StalowowolskiegoTwoje konto Zasłyszane... Wiadomości lokalne / News Wtorek, 18 maja 2021 r. godz. 12:38 /ZS/Prochy Danuty Steczkowskiej spoczęły w CieklinieDanuta Steczkowska pochodziła z Duląbki koło Jasła. Przez wiele lat mieszkała z mężem Stanisławem w Stalowej Woli, tu pracowali, tu wychowali Jacek RodeckiJak poinformował portal "Jasło Nasze Miasto", 15 maja w kościele parafialnym w Cieklinie odbyła się ceremonia pogrzebowa Danuty Steczkowskiej, zmarłej 15 listopada 2020 Steczkowska pochodziła z Duląbki koło Jasła. Przez wiele lat mieszkała z mężem Stanisławem w Stalowej Woli, tu pracowali, tu wychowali śmierci Stanisława Steczkowskiego w 2001 roku dzieci wyprowadziły się z rodzinnego miasta, mieszkają w różnych częściach Polski. Kiedy pani Danuta podupadła na zdrowiu zabrała ją do siebie mieszkająca koło Warszawy Danuta przeszła dwa wylewy, po których przestała mówić. Poruszała się na wózku inwalidzkim. W grudniu 2019 roku Justyna Steczkowska udzieliła wywiadu dla "Uwagi TVN", w którym zdradziła, że postanowiła tak przerobić swój dom, aby mama mogła z nią zamieszkać i miała komfortowe Steczkowski został pochowany na cmentarzu komunalnym w Stalowej Woli. Spekulowano wtedy, że spoczną tu prochy jego żony Danuty. Jeżeli masz jakieś ciekawe informacje, chcesz przekazać coś ważnego,coś interesującego, nie wahaj się - napisz do nas: redakcja@ 20 maja 2021 r. godz. 09:04~Dominik_Konarski Zadziwiające jest to, że ludzie wypowiadają się oceniając prywatne sprawy (co powinni, etc.) dotyczące pochówku. To jest ich sprawa, kim wy jesteście, że oceniacie decyzję dzieci? Szkoda, że macie tak "drewniane" życie, że musicie komentować negatywnie czyjeś. Pozdrawiam i miłego dnia 00Środa, 19 maja 2021 r. godz. 20:45~Hmmm Dziwna ta tajemnica00Wtorek, 18 maja 2021 r. godz. 23:28~artek Dziwna decyzja dzieci Państwa Steczkowskich. Wiadomo że Pani Danuta chciała byc pochowana w Stalowej dziwna 18 maja 2021 r. godz. 18:30~Lucjusz Z prochu powstałeś w proch sie 18 maja 2021 r. godz. 15:54~@gogo Sprawą tylko rodziny możesz nazwać jeśli twoja babcia zasili chóry aniołków. To była rodzina wszystkim znana i szanowana. Zgadzam się z twierdzeniem, że szokujące jest ich rozdzielenie po śmierci. Zwłaszcza, że również i mnie byli 18 maja 2021 r. godz. 14:18~Wstyd!!! Całe życie byli razem. Kochali się od szkolnych lat. Watykan po latach dał im zgodę na ślub kościelny. Po śmierci własne dzieci ich rozłączyły! Przykre to
To mój czas - oznajmiła Justyna Steczkowska przed pięcioma laty tytułem swojej płyty. Ale ktoś, kto śledzi jej karierę, ma wrażenie, że jej czas trwa nieprzerwanie 20 lat. W sobotę na

Starsza kobieta wpadła do studni na cmentarzu. Do wstrząsającej sytuacji doszło w Grabowie w województwie warmińsko-mazurskim. Otwór miał głębokość ponad 10 metrów! 59-latka nie doznała poważniejszych obrażeń. Miała jedynie mocne objawy wyziębienia. Zabrano ją do szpitala na obserwację. Na ratunek przyszli jej strażacy ochotnicy z miejscowości Rożental, ale wcześniej… Zięć uratował jej życie Do tych wstrząsających wydarzeń doszło na wiejskim cmentarzu w Grabowie. 59-latka wpadła do studni o głębokości około 10 metrów. Życie uratował jej zięć. Mężczyzna zaniepokoił się, że teściowa nie wraca do domu przez dłuższy czas. Postanowił jej poszukać. Ostatecznie dotarł na miejscowy cmentarz parafialny. Tuż obok studni dostrzegł torebkę kobiety. Gdy przerażony zajrzał do środka, zobaczył, że kobieta jest w środku. Zięć bez namysłu opuścił kobiecie wiadro na łańcuchu, aby mogła się go przytrzymać i wezwał pomoc. Na miejscu bardzo szybko pojawiły się służby ratunkowe. Akcja była przeprowadzona błyskawicznie, ponieważ życie kobiety było bezpośrednio zagrożone. Starszy kapitan Krzysztof Rutkowski ze straży pożarnej w Iławie w rozmowie z TVN24 powiedział: Jeden ze strażaków opuścił się na lince w głąb studni. Podpiął tę panią do siebie za pomocą trójkąta ratowniczego i obydwoje zostali wyciągnięci na powierzchnię. Według jego słów, mimo że 59-latka upadała z dużej wysokości, nie doznała w związku z tym żadnych poważniejszych obrażeń. Była jednak dość mocno wyziębiona. Strażak wyznał, że konieczna była natychmiastowa pomoc: Miała objawy hipotermii drugiego stopnia. Dlatego trzeba było jak najszybciej przekazać ją zespołowi ratownictwa medycznego. Jak doszło do wypadku? Według pierwszych ustaleń policji, kobieta poślizgnęła się i wpadła do studni. Starsza aspirant Joanna Kwiatkowska z iławskiej policji w rozmowie z dziennikarzami poinformowała: Policjanci będą ustalać dokładne okoliczności tego zdarzenia, żeby ocenić, czy mogło dojść do czynu przestępczego, czy był to po prostu nieszczęśliwy wypadek. Zrzut z ekranu za: TVN24 Ta nietypowa historia zakończyła się szczęśliwie. Co więcej, pokazała, że nie w każdej rodzinie stosunki zięć-teściowa przypominają te z dowcipów…

Każdy dzień zaczyna od szklanki tego płynu. Justyna Steczkowska ma 51 lat i figurę nastolatki. Je wszystko, ale 1 rzecz ogranicza, by nie puchnąć. Kochani, obiecałam Wam kiedyś przepis na chleb 😍 Pomyślałam, że dziś jest sobota, piękna pogoda, więc posprzątam porządnie naszą nową kuchnie @remeb_kitchens i zrobię dla Was

fot. Oficjalne materiały prasowe Mało jest osób w show-biznesie, które wzbudzają tak silne i skrajne emocje, jak Justyna Steczkowska. Jeszcze niedawno wszystko, co robiła, było pretekstem do krytyki. Sugerowano, że się skończyła, a jedynym jej osiągnięciem – poza wygraną w „Szansie na sukces” – jest płyta „Dziewczyna szamana”. Zarzucano, że jest złą matką, bo zamiast opieki nad synami wybiera „Taniec z gwiazdami”. W końcu sugerowano, że ma romans. A ona się tłumaczyła, tłumaczyła i tłumaczyła. Dzisiaj stwierdza krótko: – W końcu zrozumiałam, że cokolwiek bym nie zrobiła, ludzie i tak będą myśleć, co chcą. Prawda nikogo nie interesuje. Przełom nastąpił w zeszłym roku. Steczkowska wydała płytę „Daj mi chwilę”, która została okrzyknięta największym muzycznym zaskoczeniem 2007 roku. Obcięła włosy, przestała się ubierać na czarno. Oszołomiła umiejętnościami w „Tańcu z gwiazdami”. Złagodniała. Ktoś nawet napisał: „Zeszła z piedestału”. Ale czy tak naprawdę kiedykolwiek na nim była? Gwiazda z chlebem Dziennikarz „Dzień Dobry TVN”: – Jakiś czas temu spotkałem Justynę na nagraniu w studiu. Wcześniej słyszałem o niej, że jest zdystansowana i nieprzyjemna. Byłem więc zaskoczony, kiedy zamiast chimerycznej gwiazdy poznałem skromną, sympatyczną dziewczynę. Po nagraniu podchodziła do członków ekipy i każdemu dziękowała za współpracę. W redakcji jednego z kobiecych pism wspominają, jak Justyna wpadła autoryzować zdjęcia na okładkę. – Przyszła z chlebem, który sama upiekła. Była przesympatyczna. Zasiedziała się chwilę i zaraz musiała „pędzić” do swojego podwarszawskiego domu na obiad z dzieciakami, bo mama przygotowała pierogi dla wszystkich. Ale tych, którzy znają Steczkowską, nic w tym zachowaniu nie dziwi. – Justyna zawsze była ciepła, delikatna, wrażliwa. I co najważniejsze, bardzo pozytywnie nastawiona do ludzi. Nigdy nie usłyszałam, żeby o kimkolwiek mówiła źle. A przecież nieraz miała ku temu powody – mówi „Party” Viola Śpiechowicz, projektantka, bliska znajoma Steczkowskiej. Justyna Steczkowska - Buenos Aires "Szansa na sukces" Świadoma siebie Justyna powinna być ulubienicą publiczności, bo przecież ludzie kochają tych, którzy do sukcesu dochodzili ciężką pracą. A w historii Steczkowskiej jest coś z bajki o Kopciuszku. Z jednym wyjątkiem: wychowywała się w kochającej rodzinie. Kochającej, ale z zasadami. Kiedy Steczkowska oznajmiła ojcu, że rezygnuje ze studiów (miała zostać skrzypaczką), usłyszała: „W porządku, ale od tej pory utrzymujesz się sama”. Jedną z tych zasad było bowiem: „Nie uczysz się, to zarabiasz”. Później opowiadała w wywiadach o tym, jak śpiewała po knajpach i nikt nie zwracał na nią uwagi. Schudła 10 kilo, bo nie miała pieniędzy na jedzenie. I nagle jej życie zamieniło się w optymistyczną historię o spełnianiu się marzeń. Skromna dziewczyna ze Stalowej Woli przyjeżdża na eliminacje do programu „Szansa na sukces”. Występuje w kostiumie przerobionym ze stroju gimnastycznego. Nina Terentiew, która była w jury, wspomina: – Pamiętam to koszmarne ubranie. Pomyślałam nawet, że to doskonała ilustracja tego, jak mała dziewczynka ze Stalowej Woli wyobraża sobie kostium sceniczny. Ale moc wewnętrzna tej małej dziewczynki była bardzo, bardzo wielka. Zaufałam tej mocy. Intuicja Terentiew okazała się niezawodna. Justyna wygrała program. Był 1994 rok. Wiele lat później Steczkowska tak o tym mówiła: „Wiedziałam, że wkraczam w inny świat, ale tak naprawdę nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo skomplikowany”. Lata 90. to były jej lata. Weszła w muzyczny świat z impetem (miała szczęście, bo jej dwie pierwsze płyty wyprodukował Grzegorz Ciechowski). Grand Prix na festiwalu w Opolu, pięć Fryderyków w 1996 roku w kategorii album roku, piosenka roku, fonograficzny debiut roku i w końcu teledysk roku. – Zaczęła tak spektakularnie, że od razu wysoko postawiła sobie poprzeczkę. Później sama nie potrafiła jej przeskoczyć – stwierdza producent współpracujący z artystką. Kolejne płyty w najlepszym wypadku nazywano artystycznymi poszukiwaniami. – Szczerze powiedziawszy, nigdy nie przejmowałam się aż tak bardzo oceną mojej twórczości. Artysta jest ciągle w drodze. I kolejne przystanki nie muszą wcale podobać się wszystkim. Najważniejsze, że są wyrazem tego, co mi w duszy gra – mówi „Party” Steczkowska. I zaraz podkreśla, że jedyne, co ją naprawdę przerosło, to nagonka na życie prywatne. – To naprawdę boli, kiedy słyszy się o swoim ukochanym synku, że jest bachorem, czy z prasy dowiaduje się o rzekomym kryzysie w małżeństwie. Na własnej skórze przekonałam się, że stwierdzenie, że w każdej plotce jest trochę prawdy, jest w dzisiejszych czasach nieaktualne. Bo napisać można wszystko, bez żadnej odpowiedzialności. Naprawdę zakochana Tymczasem małżeństwo Justyny to jeden ze szczęśliwszych związków w show-biznesie. Swojego męża, Macieja Myszkowskiego, pierwszy raz zobaczyła na zdjęciu w gazecie. Wygrał konkurs na twarz roku. „Jaki piękny chłopak”, pomyślała. Kiedy przeprowadziła się do Warszawy, spotkała go w autobusie. W pierwszym odruchu chciała za nim wysiąść. Ale się powstrzymała. Ostatecznie poznali się na Festiwalu Gwiazd w Międzyzdrojach. Justyna była już gwiazdą. Tym razem to Maciek nie mógł od niej oderwać wzroku. Ale Steczkowska była w związku i nie myślała o zmianach. Maciej był jednak wytrwały. Po jakimś czasie znów się spotkali. Zaczęła się wielka fascynacja, która przerodziła się w miłość. Justyna po raz pierwszy poczuła, że to mężczyzna, któremu zależy na niej najbardziej na świecie. Są razem 10 lat. Justyna mówi, że jest to związek pełen namiętności, ale i zrozumienia. Pojawiły się dzieci: najpierw Leon, potem Staś. Steczkowska przyznawała: „Synowie nauczyli mnie bezwarunkowej miłości”. I podkreślała, że jest normalną mamą – taką, co gotuje, piecze, czyta wieczorem bajki na dobranoc, przytulając swoje skarby. Kontrowersyjna Ale do ludzi długo nie trafiał taki wizerunek Justyny. Wypominano jej sesje z mężem i dziećmi, udział w reklamach czy programach telewizyjnych. Wywiad w „Vivie!”, który dała dwa lata po śmierci ojca, sprawił, że o Steczkowskiej mówiła cała Polska. To był pierwszy spektakularny materiał o życiu prywatnym gwiazdy, do którego dołączono kontrowersyjne zdjęcia zrobione na cmentarzu Powązkowskim (a nie jak pisano wiele razy na grobie jej ojca). Justyna tłumaczyła się z tego przez kolejne lata. Ale gdyby przyjrzeć się temu bliżej, zrobiła coś, co dzisiaj robią już właściwie wszyscy. Co więcej, ta rozmowa tak naprawdę dotyczyła spraw duchowych. – Może Justyna jest dowodem na to, jak bardzo w Polsce nie lubimy ludzi świadomych swojej wartości? Jak bardzo chcemy znaleźć słaby punkt kogoś, kto ma odwagę powiedzieć: „Znam swoje mocne strony” – zastanawia się Śpiechowicz. Wspomina, jak 10 lat temu poznała Justynę. Piosenkarka wpadła do jej pracowni pełna energii. – Zobaczyłam kobietę świadomą swojego ciała. Więc może to było nie do zniesienia? Bo utalentowana, bo szczęśliwa w życiu osobistym, bo bardzo zgrabna i seksowna. Niebojąca się otwarcie powiedzieć: „Lubię podkreślać to, że jestem kobietą. Kobieta ubrana w obcisłą sukienkę nie musi być zła. Może być dobrą żoną, mamą, może umieć śpiewać”. Mówiono nawet: styl Steczkowskiej. Długie sukienki, często z rozcięciami odsłaniającymi nogi i za długimi rękawami lub mocno rozszerzanymi na dole. Do tego buty na wysokich koturnach, wszystko w tonacji czarnej, białej. – To nie był styl przeciętnej matki Polki – śmieje się Śpiechowicz. Kiedy Justyna dostała propozycję wzięcia udziału w szóstej edycji „Tańca z gwiazdami”, pomyślała, że to doskonały pomysł, by ocieplić wizerunek. Dotarła do finału, ale wygrała Anna Guzik. Czy dlatego, że Justyna znów była za idealna? Jej figurę i talent podziwiali nie tylko jurorzy. W tańcu czuła się jak ryba w wodzie. Pisano więc, że woli się zabawiać, niż spędzać czas z synami albo że Maciek wyprowadził się do Warszawy ze starszym synem Leonem. A prawda była taka, że cały czas mieszkali razem, a jej nadludzkim wysiłkiem udawało się godzić normalne życie rodzinne z treningami. Po finale na jednym z forum ktoś napisał: „I dobrze, Guzik przynajmniej wygląda jak prawdziwa kobieta”.Wciąż ta sama Steczkowska powiedziała kiedyś: „Jak ktoś jest gruby i ma szeroki uśmiech, myślimy – miły. Jak jest taki jak ja: ciemny, szczupły, ma ta ki, a nie inny nos – jest gorzej. Słyszę: ona jest ostra”. Dziś Justyna na pewno nie jest ostra. Nie jest też ostra jej płyta „Daj mi chwilę”. Dużo na niej refleksyjno-melancholijnych piosenek, o których powiedziała, że są rozliczeniem z przeszłością. Justyna znów pokazuje, że jest jedną z nas. Opowiada, jak bardzo kiedyś cierpiała z miłości i jak ważne jest dla niej małżeństwo. Nie oszukuje, że zawsze jest idealnie. – Justyna jest po prostu prawdziwa. Może trochę się wyciszyła? Uwielbia gotować i uwielbia organizować kinderbale, z czego słynie wśród znajomych – opowiada Śpiechowicz. A teraz wydała właśnie płytę z kołysankami dla dzieci. Komu zawdzięcza nowy nie nowy wizerunek? Głównie samej sobie, choć wymienia nazwiska paru osób, które pomogły jej zrozumieć, gdzie popełnia błąd. – Chyba brakowało mi pokory – zwierza się „Party”. – Byłam buntownikiem, przekonanym, że od życia wiele mi się należy. Teraz z pełną świadomością mogę powiedzieć: „Najważniejsi są moi synowie”. Justyna zawsze podążała swoją drogą. Szczególnie artystyczną. Dziś też mówi: – Moja płyta „Daj mi chwilę” to nie chwyt marketingowy tylko wyraz zmiany siebie. Podobnie jak zmiana wyglądu: jaśniejsze włosy, inny styl ubierania. – Czuję, że dorosłam i jestem w dobrym miejscu, ale nigdy nie wiadomo, jak długo tu zostanę – uśmiecha się Justyna. Anna Rogacewicz / Party

Przełomowy moment w historii polskiego show biznesu: Doda i Justyna Steczkowska gawędzą na Instagramie o koronawirusowej kwarantannie (WIDEO) Justyna Steczkowska Materiały promocyjneTo mój czas - oznajmiła Justyna Steczkowska przed pięcioma laty tytułem swojej płyty. Ale ktoś, kto śledzi jej karierę, ma wrażenie, że jej czas trwa nieprzerwanie 20 lat. W sobotę na scenie Opery Leśnej, podczas Polsat Sopot Festival 2014, Dziewczyna Szamana świętowała dwie dekady na scenie. Otrzymała Bursztynowego chce być skandalistką ani bluźnierczynią, ale takie łatki się jej ostatnio przypina. A to za sprawą zdjęć, na których w stroju zakonnicy trzyma krucyfiks albo różaniec. Tymi fotografiami rozdrażniła katolickiego dziennikarza Tomasza Terlikowskiego. Zagrzmiał on niczym trąby jerychońskie, że te zdjęcia to półpornografia (chociaż nie ma na nich ani skrawka nagości, może z wyjątkiem nagiej twarzy) i sesji ze Steczkowską jest niemiecka fotografka o pseudonimie Jil La Monaca, która słynie z robienia ekskluzywnych i oryginalnych fotek. Zdjęcia piosenkarki utrzymane są w biało-czarnej tonacji i można je uznać za artystycznie piosenkarka wydała oświadczenie, w którym napisała, że nie życzy sobie, aby ktokolwiek określał ją mianem bluźniercy. Zapewnia, że nie znieważyła symboli religijnych, że głęboko szanuje ludzi wierzących i sama do nich należy. Na dowód, że nie pierwszy raz była przebrana za zakonnicę i wtedy hałasu nie było, dołączyła link z teledyskiem "Świt, świt" z 2003 uczciwie przyznać, że w habicie jej do fotograficzne to, można powiedzieć, specjalność Justyny Steczkowskiej. Już raz było gorąco w mediach z powodu jej zdjęć dla lifestylowego pisma. Wykonano je na cmentarzu, co wywołało, delikatnie mówiąc, konsternację. Potem artystka się z tej sesji kilkoma laty komentowano też okładkę pisma, na której pozowała ze swoim synkiem, przyjmując pozę Madonny z Dzieciątkiem. Co ciekawe, tę okładkę wyróżniono jako okładkę roku, uznając, że pięknie wyraża miłość matki do dziecka. Fotografowanie się z rodziną nieraz jej wypominano. Przed kilkoma laty pytałam ją o to w wywiadzie. Sugerowałam, że takimi sesjami zezwala na wchodzenie innym do swojego życia. Że jak się jednym pozwoliło, to pozostali myślą, że też mogą. Wokalistka odparła wtedy: - Jest odwrotnie. Dopóki nie zobaczą dziecka, nie dają nam żyć. Mogłabym opowiadać długo historie Edyty, Natalii czy własne. Ale po co? Ja nawet rozumiem fotoreporterów. Wiem, że to ich zawód. I też muszą z czegoś płacić rachunki. Nie chcę ich oceniać. Ale czasami nie znają granic. Nie mają zahamowań. Do pokoju Natalii Kukulskiej wszedł gość z aparatem, kiedy była w połogu. Ona mogła się tylko przykryć gazetą i wołać o pomoc. Edyta uciekała ze szpitala tylnymi drzwiami. Kiedy ja szłam do szpitala, na dachu siedziało trzech fotoreporterów. Tylko po to, żeby mi zrobić zdjęcie. Czy myśli pani, że którakolwiek z nas chce, żeby w tak ważnych osobistych momentach jak ślub, chrzciny, poród byli z nami paparazzi, a dzięki nim cała Polska? Czy pani sobie wyobraża, że ja na to pozwalam?Jak ona to robi?Mimo ukończonej czterdziestki nadal wygląda tak, że wiele nawet młodszych kobiet pyta - jak ona to robi? A to już jej słodka tajemnica. Przed dwoma laty "Dziennikowi Bałtyckiemu" na pytanie - jak się zmieniła tamta Justyna z czasów debiutu, odparła: - Cóż może powiedzieć kobieta w wieku 40 lat? Nauczyłam się życia. W miarę upływu lat człowiek staje się bardziej dojrzały, bardziej tolerancyjny. Trudno wymagać od człowieka mającego 20 lat tego, co od człowieka po czterdziestce. Czuję się dobrze ze wszystkimi latami na sobie, z mapą drobnych zmarszczek, które są moją wywiadzie żartowała: - Nie wiem, co będzie, kiedy się spotkamy za 10 lat, a pani znowu zada mi pytanie, czy upływ czasu mnie nie martwi. Być może zapytam wtedy kokieteryjnie, czy już widać, że jestem ponaciągana? (śmiech). Może tak będzie. Nie przyznała, że zmarszczki Meryl Streep wydają się jej najpiękniejsze na kolejne pytanie - czy niczego nie żałuje, odpowiedziała: - Niczego bym nie zmieniła, bo wtedy nie byłabym tym, kim jestem. Każde doświadczenie, nawet bolesne, staje się dla nas lekcją. W takiej pracy jak moja nie zawsze się jest odpowiedzialnym za wszystko. Chociaż odpowiedzialność spada głównie na mnie, bo chcąc nie chcąc, jestem najbardziej widoczna. Czasami miałam dużo szczęścia, czasami nie. Wyciągając wnioski z tych lekcji uczyłam się na błędach, starając się nie popełnić ich po raz jej w mediach. Ale występuje nie tylko jako Justyna śpiewająca. Za sobą ma udział w "Tańcu z gwiazdami" (była świetna, ale przegrała z Anną Guzik), prowadziła show "Gwiazdy tańczą na lodzie", uczyła fotografii w swoim programie, a także była i znowu będzie jurorką programu muzycznego "The Voice of Poland". Zagrała też główną rolę w filmie "Na koniec świata".Pytana, czy przez udział w różnych programach nie rozmywa się to, co chyba jest dla niej najważniejsze, czyli muzyka, mówiła: - Jestem muzykiem i zawsze byłam. Bo przede wszystkim koncertuję i wydaję płyty. Ale czy to znaczy, że nie mogę rozwijać innych talentów? Że nie mogę tańczyć, prowadzić programów, fotografować? Czy przez to śpiewam gorzej? Mam się nie cieszyć, że Bozia dała mi kilka dodatkowych talentów, które potrafię rozwijać w tak samo szybkim tempie jak śpiewanie?Od "Boskiego Buenos"Jej kariera zaczęła się w 1994 roku w programie "Szansa na sukces", gdzie brawurowo wykonała "Boskie Buenos" zespołu Maanam. Potem był festiwal w Opolu, nagroda za debiut i... że na swoje utrzymanie pracuje od momentu, kiedy skończyła pięć lat. Koncertowała bowiem rodzinnie w kraju i za granicą. Kiedy zrezygnowała ze studiowania na Akademii Muzycznej w Gdańsku w klasie skrzypiec, wiedziała, że będzie musiała się sama utrzymywać. Taką mieli w domu niepisaną umowę, że jeśli ktoś zrezygnował z nauki, przechodził na własny garnuszek. Tak zrobiła i było naprawdę jej się zdarzyło wystąpić zarobkowo na weselu i okazało się, że to ona zespołowi nie pasowała. I ich szef skarcił ją, że źle śpiewa. To nie było miłe. Sprowadzili ją tym na ziemię. Ale sobie obiecała: nigdy więcej wesel. Utrzymywała się potem z malowania guzików. A w nagrodę za ciężki dzień pracy od sześciu do ośmiu godzin w tej samej pozycji, mogła śpiewać wieczorami w klubach jazzowych. Marnie płacili, ale było na autobus i jakieś śniadanie. Jak wspomina, schudła wtedy dziesięć kilo. Ale była szczęśliwa, bo mogła śpiewać po swojemu i to co naprawdę śpiewała. Ma na swoim koncie takie przeboje, jak "Dziewczyna Szamana" (co ciekawe, jedna z katolickich stacji radiowych umieściła ten przebój na indeksie piosenek zakazanych) czy "Oko za oko".Prywatnie jej życie pozbawione jest jakichkolwiek skandali. Ten sam mąż, czyli architekt i model Maciej Myszkowski, i troje dzieci, dwóch synów: Leon i Stanisław oraz córeczka Helena, którą wokalistka urodziła przed rokiem. Wkrótce Justyna Steczkowska pojawi się w telewizji jako jurorka V edycji programu "The Voice of Poland". Nie jest to jej pierwszy raz. Obok niej w jury zasiądzie Edyta Górniak. Kolorowe media podgrzewają to spotkanie jako starcie dwóch diw, dwóch wielkich gwiazd. Na plotkarskich portalach zaroiło się od plotek o wzajemnej rywalizacji i niechęci do siebie obu dam. Być może był to tylko chwyt PR-owy tego programu. Obie artystki próbowały jakoś studzić te emocje. Głównie robiła to Justyna Steczkowska. W jednym z wywiadów mówiła o sobie i Edycie Górniak:- Mamy po 40 lat i jeśli musimy walczyć to z klasą. Ale też dodała, że znają się obie od 20 lat i zdarzało się im wspólnie pracować. I co? No i nic. Justyna Steczkowska jest jedną z nielicznych gwiazd w Polsce, która ma na swoim koncie aż tyle kontrowersyjnych, acz pięknych sesji. Jej fotografie na warszawskim cmentarzu, które opublikowała "Viva!" to jeden z klasyków polskiego show-biznesu. Edyta Górniak skrytykowała sesję Justyny Steczkowskiej na cmentarzuNie jest tajemnicą, że Edyta Górniak i Justyna Steczkowska nie pałają do siebie miłością. Obie diwy toczą ze sobą wojnę już niemal „od wieków” i nic nie zapowiada końca tej gehenny. Trzeba jednak przyznać, że w potyczkach słownych subtelna Górniak jest dużo skuteczniejsza od swojej „koleżanki” po fachu. Gwiazda, która niemal od roku mieszka w Los Angeles, okazjonalnie pojawia się w Polsce – podczas nagrań do programu Alarm, kolejny raz wbiła Justynie szpilę. I to jaką!W rozmowie z dziennikarką Edyta nawiązała do bolesnego wydarzenia z życia. Śmierć ojca była dla niej trudna, a piosenkarka długo nie mogła się po niej pozbierać. Wtedy też uświadomiła sobie, że świat się zmienia, a status gwiazdy obdziera ją z prawa do jakiejkolwiek prywatności:Byłam z bliska bardzo, tak bardzo brutalnie, bez wyczucia filmowana przez ludzi jak stałam nad grobem taty. Zrozumiałam, że czasami będę traktowana przez ludzi przedmiotowo, ponieważ takie zdjęcie, zapłakanej Edyty Górniak, która płacze nad grobem ojca, dostaje tak dużą klikalność w social mediach, że nikt się nie liczy z tym, że zakłóca przestrzeń, która powinna być z honorem oddana – sposób nie zauważyć tej eleganckiej, drobnej złośliwości ukrytej pomiędzy słowami. Dla tych, którzy jej nie widzą, spieszymy z wyjaśnieniem: kilka dobrych lat temu, tuż po śmierci swojego ojca, Justyna Steczkowska wzięła udział w sesji zdjęciowej dla magazynu VIVA! zrealizowanej na warszawskich Powązkach. Miało być nostalgicznie, eterycznie, delikatnie i ze smakiem – okazało się, że owszem, sesja zdjęciowa wypadła cudownie, ale Polacy, przywiązani do tradycji i przesiąknięci przechodzącym z pokolenia na pokolenie konserwatyzmem, nie zostawili na Steczkowskiej suchej tej sesji mówiono przez lata, a Justyna przez lata się z niej tłumaczyła. Raczej nie będzie zadowolona po tej wypowiedzi na finale “The Voice Kids”: Edyta Górniak, Barbara Kurdej-Szatan, Dawid KwiatkowskiSyn Edyty Górniak właśnie wszedł do branży! Na rynku pojawiła się jego pierwsza piosenka! [WIDEO] Steczkowska – sesja na grobieJustyna Steczkowka na okładce magazynu Viva! - czerwiec 2002Liliowe szpilki Edyty Górniak na wiosennej ramówce TVPElwira SzczepańskaZ wykształcenia polonistka, z zawodu redaktorka. Miłośniczka crossfitu i zdrowego stylu życia. Wielbicielka francuskiego kina, włoskiej kuchni i filmów Stanisława Barei.
Justyna Steczkowska na festiwalu w Opolu Już w 2022 r. łączenia hitu "Dziwny jest ten świat" z polityką czy wojną nie pochwalała córka Czesława Niemiena, Natalia Niemen.
Facebook / Justyna SteczkowskaWielki smutek w muzycznej rodzinie Steczkowskich. W ostatni wtorek, w wieku 77 lat zmarła Danuta Steczkowska, urodzona w podjasielskiej Duląbce mama dziewięciorga utalentowanych dzieci, w tym słynnej Justyny i Magdy. Zawodowo również była związana z muzyką. - Jestem wdzięczna Bogu za to, że miałam taką mamę - napisała w wzruszającym wpisie na Facebooku Justyna Steczkowska z domu Wyżkiewicz urodziła się podczas II wojny światowej, 6 lutego 1942 r. w Duląbce (gmina Dębowiec). Tam też poznała Stanisława Steczkowskiego, który pochodził z tej samej miejscowości. Zakochali się w sobie na zabój, mimo że o siedem lat starzy mężczyzna był... księdzem. Dla ukochanej porzucił kapłaństwo, poślubił Danutę (1967 r.), i rozpoczęli szczęśliwe, wspólne życie wydając na świat aż dziewięcioro potomstwa. Opuścili rodzinne strony - najpierw przez jakiś czas mieszkali w Rzeszowie, później, na stałe osiedlili się w Stalowej Woli. Obydwoje byli uzdolnieni muzycznie, on zasłynął jako założyciel chórów w Częstochowie, Rzeszowie i Stalowej Woli, Dukli, Sieniawie i Mielcu. Ona - absolwentka Liceum Pedagogicznego dla Wychowawców Przedszkolnych w Jaśle oraz Studium Nauczycielskiego w Krośnie - do połowy ostatniej dekady ub. wieku uczyła dzieci w Szkole Podstawowej nr 1 w Stalowej Woli. Z mężem związana była nie tylko prywatnie. Jak podaje Wikipedia, wspólnie prowadzili w szkołach klasy chóralne według autorskiego profilu nauczania wzorowanego na Poznańskich „Słowikach”. Od 1978 razem kierowali stalowowolskim Chórem Chłopięco-Męskim „Cantus", który występował nie tylko w Polsce, ale również we Włoszech, Danii, Francji, Belgii, Holandii, Niemczech, Austrii, Luksemburgu i Czechosłowacji. To Danuta Steczkowska założyła zespół Muzykująca Rodzina Steczkowskich, który także wyjeżdżał na koncerty poza granice kraju i wydał cztery płyty. To w nim pierwsze muzyczne kroki stawiały znane córki Danuty i Stanisława Steczkowskich - dzisiejsza gwiazda polskiej estrady, Justyna Steczkowska, oraz jej siostra Magda, która również jest wokalistką i aktywnie działa w branży Drzewo spadło na samochód, kierowca miał dużo szczęścia [ZDJĘCIA]Koronawirus na jasielszczyźnie: 3 zgony i 29 nowych przypadków"Bosorka" poetki z Nowego Żmigrodu w sprzedaży. Katarzyna Szweda przypomina o ŁemkachFundusz Wsparcia Kultury wywołał burzę. Czy Mateusz Mijal dostanie 200 tys. złotych?Stanisław Steczkowski nie żyje już od niespełna dekady, zmarł 7 stycznia 2001 r. Jedenaście lat później, w 2012 r., w Stalowej Woli odbył się niezwykły "Steczkowskich koncert dla mamy", z okazji 70. urodzin jego żony. "Danuta Steczkowska była jeszcze wówczas w pełni sił. Na zdrowiu podupadła kilka lat później, doznała wylewu i stała się osobą niepełnosprawną, zależną od innych. Wtedy to Justyna Steczkowska zabrała mamę do siebie i opiekowała się nią"- pisze dziennik "Nowiny".Danuta Steczkowska zmarła we wtorek, 17 listopada. W dniu śmierci miała 77 lat. Najbardziej znana z córek pani Danuty była mocno związana z mamą. Świadczy o tym nie tylko troska, jaką objęła ją w ostatnich latach życia, ale również wpis opublikowany przez gwiazdę po jej śmierci. "Nasza mama odeszła... Jestem wdzięczna Bogu za to, że miałam taką mamę, za to, że mogłam z nią być do końca... Pielęgnować ją, masować obolałe stopy, śpiewać jej ulubione piosenki na dobranoc, swoim służeniem jej pokazywać jak ważna była dla mnie, jak bardzo wdzięczna jej jestem za życie, które mi dała, za miłość i troskę, którą nas obdarowała ❤️ Odeszła w naszym domu, otoczona dziećmi, które ją kochały i wnukami, które ją uwielbiały...Smutno mi mama bez Ciebie... Byłaś najdzielniejszą kobietą jaką znałam i człowiekiem o wielkim sercu ❤️ Śmierć to tylko zamiana światów... Do zobaczenia Kochana ❤️" - napisała Justyna Steczkowska na swoim oficjalnym fanpage'u na wiadomo jeszcze, kiedy odbędzie się pogrzeb Danuty Steczkowskiej."Jest wielce prawdopodobne, że ciało lub prochy świętej pamięci Danuty Steczkowskiej złożone zostaną w grobie rodzinnym na cmentarzu komunalnym w Stalowej Woli, obok zmarłego w 2001 roku jej świętej pamięci męża, Stanisława Steczkowskiego. Z uwagi na pandemię koronawirusa i związane z nią obostrzenia pogrzeb będzie mógł mieć jedynie kameralny charakter. Poinformujemy o szczegółach, jeśli je już poznamy" - piszą ofertyMateriały promocyjne partnera
m9Tl. 246 474 72 70 266 177 222 275 247

justyna steczkowska na cmentarzu