Piosenka "List do Matki" (Violetta Villas) w wykonaniu Joanny Grabowskiej, absolwentki SP 6 w Rumi, oraz taniec liryczny Moniki Gniotyńskiej, uczennicy SP 6

Gdy na naszych oczach dzieci zaczynają wyrastać na młodych dorosłych, przechodzą przez pewne trudności związane z tym procesem. Często próbują zdobyć się na niezależność, ale nie zawsze wychodzi im to w najlepszy sposób. Pewna mama, która doświadczyła tego na własnej skórze, napisała list z wyrazami tzw. twardej miłości, w którym przypomniała synowi, że w rzeczywistości nie jest tak dorosły i niezależny, jak mu się wydaje. Okres nastoletni jest trudny dla wszystkich, także dla rodziców. Dorośli, którzy chcą zdyscyplinować nieposłusznego nastolatka najczęściej uciekają się do odbierania mu różnych rzeczy: telewizji, telefonu, nowych ubrań czy spotkań z przyjaciółmi. Pewna samotna matka, Estella Havisham, postanowiła inaczej. Mając już serdecznie dość aroganckiego zachowania swojego 13-letniego syna Aarona, zamiast stosować zakazy, napisała do niego list. Choć niektórzy komentowali, że może była nieco zbyt surowa, większość osób ją poparła i pochwaliła pomysł, a pomysł Estelli stał się hitem w internecie. List, którego treść przedstawiamy poniżej, z pewnością sprowadził młodocianego Aarona do rzeczywistości. Drogi Aaronie, Najwyraźniej zapomniałeś, że masz tylko 13 lat, i że to ja jestem rodzicem. Ponieważ nie podoba Ci się moja kontrola nad Tobą, myślę, że chyba będziesz musiał nauczyć się lekcji samodzielności. Ponadto, ponieważ wykrzyczałeś mi w twarz, że teraz zarabiasz już swoje pieniądze, łatwiej będzie ci spłacić te wszystkie rzeczy, które Ci kiedyś kupiłam. Jeśli chciałbyś nadal korzystać z prądu, światła i dostępu do Internetu, oczekuję od Ciebie, że pokryjesz swoją część kosztów: Czynsz: 430 USD Prąd: 116 dolarów Internet: 21 dolarów Żywność: 150 dolarów. Ponadto będziesz musiał wynosić śmieci w poniedziałki, środy i piątki, a także zamiatać i odkurzać w te dni. Będziesz musiał sprzątać swoją łazienkę co tydzień, przygotowywać własne posiłki i zmywać po sobie. Jeśli tego nie zrobisz, naliczę Ci opłatę w wysokości 30$ za każdy dzień , w którym to ja będę musiała to zrobić (standardowa stawka dla pani sprzątającej). Jeśli zdecydujesz, że wolałabyś być znowu MOIM DZIECKIEM, a nie współlokatorem, możemy negocjować warunki. Ściskam, Twoja mama Niezamierzony efekt internetowy Estella nie zamierzała początkowo nigdzie publikować listu; wysłała go tylko do kilku członków rodziny. Nie spodziewała się jednak, że list odniesie taki niesamowity efekt. Uznała, że nie ma powodu, by go usuwać, ponieważ zainspirował on innych rodziców do pokazania swoim niesfornym nastolatkom gdzie jest ich miejsce. Jak wychowywać dzieci, by były pełne szacunku? Wychowanie dzieci tak, by szanowały dorosłych i wnosiły wkład nie tylko w życie domowe, ale także w życie całego społeczeństwa, nie jest łatwym zadaniem. Bardzo ważna jest dyscyplina. Dzieci, niezależnie od tego, ile mają lat, potrzebują wyznaczenia granic i oczekiwań oraz przestrzegania reguł. To pomoże im w przyszłości dyscyplinować się samodzielnie. Na przykład ustalenie, że nie wolno oglądać telewizji, dopóki nie skończą wszystkich zadań domowych, pomoże im, gdy wyjadą na studia i nie będą już miały kogoś, kto będzie nad nimi czuwał. Ponadto należy opracować system dyscyplinowania dzieci w przypadku nieprzestrzegania ustalonych zasad. Może to być na przykład metoda ostrzegawcza, w której reperkusje za popełnione czyny stają się coraz bardziej surowe. Koniecznie trzeba być konsekwentnym w stosowaniu tego systemu, bez żadnych „jeśli”, „i” czy „ale”. Jeśli jednego dnia ukarasz je za coś, a innego nie, lekcja leżąca u podstaw pójdzie na marne. Nagradzaj dobre zachowanie Błędem często popełnianym przez rodziców jest popadanie w schemat ciągłego zwracania uwagi na złe zachowanie. Potrafi to zdominować codzienne życie do tego stopnia, że dobre zachowanie pozostaje w ogóle niezauważone. Zatem, za każdym razem, gdy widzisz, że Twoje dziecko lub nastolatek robi coś dobrego – traktuje kogoś z życzliwością, wykonuje swoje obowiązki bez pytania lub oferuje pomoc wykraczającą poza to, czego się od niego zwykle oczekuje – okaż swoje uznanie. Proste „dziękuję” bardzo pomaga dziecku poczuć się zauważonym, gdy robi dobre rzeczy, a nie tylko wtedy, gdy coś nabroi. Jeśli możesz, rozszerz to na „Dziękuję, że sprzątnąłeś ze stołu bez pytania, to naprawdę poprawiło mi humor” lub „To było bardzo uprzejme z twojej strony, że przytrzymałeś drzwi tej osobie, cieszę się, że mam tak troskliwą córkę/syna”. Twoje podziękowania mogą wykraczać poza słowa. Jeśli dyscyplinując nasze dzieci, mamy tendencję do zabierania im różnych rzeczy, powinniśmy nagradzać je za zrobienie czegoś dobrego. I nie muszą to być rzeczy wyszukane ani drogie. Powiedz im, żeby zaprosiły swojego przyjaciela do siebie na noc lub do kina, lub pozwól im przekłuć uszy, jeśli bardzo tego chcą – małe rzeczy, które mówią: „Widzę, co zrobiłeś, doceniam to i chcę cię za to nagrodzić”. TUTAJ przeczytasz inne ciekawe artykuły na temat wychowania. Źródło: Opracowanie i tłumaczenie: Agata Pałach, blog Nigdy za późno

DYNAMICINSTAGRAM https://www.instagram.com/dynamic_2k18/FACEBOOK https://www.facebook.com/LILbengs/Video by: Alexhttps://www.instagram.com/alextomcani/Edited Odważę się! Zadedykuję ten tekst kapłanom. Dlaczego? Zwyczajnie mi żal, widząc kapłańskie zagubienie i kompletne niezrozumienie w oczach rodziców. Zawsze chciałam włożyć gołąbka pokoju między rodziców umęczonych liturgią z maluchem, a księżmi, którzy zastanawiają się, jak reagować na biegające po kościele brzdące. Do napisania tego artykułu przekonały mnie komentarze pod moimi tekstami, w którym ludzie utyskiwali, że księża nic nie robią dla dzieci. Drogi Księże! Słyszał ksiądz może narzekania rodziców, że nic nie robi, by maluchom uprzyjemnić czas w kościele? O takie: nie urządził jeszcze ksiądz pokoju zabaw przy zakrystii! nie oddzielił ksiądz kaplicy dźwiękoszczelną szybą! nie kupił ksiądz kredek! Powiem księdzu - i dobrze, że ksiądz tego nie zrobił! Kompletnie proszę się nie przejmować. Jezus nie rozdawał cukierków, lecz dzieci błogosławił. Nie może ksiądz być pluszowym misiem rzucającym po mszy świętej łakociami. Nie musi się ksiądz wzbijać na wyżyny pomysłowości, by kilkulatkom zaserwować wesołe kazanie. Poważnie! I piszę to ja, matka czwórki dzieci. Z pokorą przyznaję, że do powyższych słów musiałam dojrzeć i zrozumieć, że to ja i mąż jesteśmy odpowiedzialni za wychowanie dzieci do świętości. Nikt inny. Trochę mi to czasu zajęło, więc mam zrozumienie dla roszczeniowych komentarzy. Podobnie myślałam przy pierwszym dziecku. Nie ośmieliłabym się pisać tych słów, gdybym z dziećmi ciężko nad wychowaniem w wierze nie pracowała. Dlaczego rodzice narzekają? Powód dla tego jest chyba jeden. Rodzice przyprowadzając dziecko do kościoła, biorą ze sobą całe swoje życie, cały swój świat, cały swój sens istnienia. W tym małym człowieku jest wszystko, co posiadają! Najcenniejszy skarb. Rodzice zwyczajnie pragną, by ktoś to zauważył. Mają w sobie naturalną chęć, by po ludzku doceniono ich starania - by ksiądz też dostrzegł ten mały cud, który oni przynieśli lub przyprowadzili ze sobą do kościoła. Sądzę, że postulaty o uatrakcyjnienie dzieciom mszy świętej są tak naprawdę tylko niemym błaganiem o to, by zauważono maluchy w kościele. Przyprowadzić je tam i wytrzymać z nimi godzinę, to naprawdę nie lada wyzwanie. Szczególnie jeśli kolejna noc z rzędu jest nieprzespana i nerwy są na postronku. Marzy się człowiekowi, by ktoś pomógł. Odrobinę. Choćby dobrym słowem. Kiedy matka lub ojciec słyszy od księdza, że niepotrzebnie dziecko przytargał do kościoła - to trudny moment. Szczególnie dla rodzica, który wierzy, że jego wysiłek ma sens i znaczenie. Z roku na rok takich ojców i matek jest coraz mniej. Proszę spojrzeć na kościoły Europy Zachodniej. Tam dzieci nie ma prawie wcale. Warto na dziecko patrzeć jak na skarb. Skarb rodziców i skarb dla Kościoła. Tak! Ksiądz może pomóc Jak ksiądz może pomóc rodzicowi? Zwyczajnie dostrzegając dziecko. Niech ksiądz będzie sobą i z życzliwością robi, to co serce dyktuje. Św. Jan Paweł II na pewno pokieruje. Nieliczni księża błogosławią maluchy, gdy ich rodzice przystępują do Komunii Świętej. Inni czasem, idąc po składce, pogłaszczą dziecko po głowie, lub obdarzą uśmiechem. Z własnego doświadczenia powiem, że gest taki potrafi sprawić, że łobuziak już do końca mszy świętej będzie grzeczny. Serio, taki gest działa cuda! (choć przyznaję wrzask po błogosławieństwie też mi się słyszeć raz udało). Ryzykuje ksiądz. To fakt. Rodzice dostrzegają jednak kapłańskie starania. Nie wszyscy? Też prawda. Czy to jednak powód, żeby się poddawać? Mój najmłodszy syn przed laty nieustannie machał celebransowi. Jeden z księży znalazł sposób, by dyskretnie mu odmachiwać. Nikt poza synem tego nie dostrzegał. Działo się to prawie dziesięć lat temu. Ów ksiądz zapomniał o jego istnieniu. Dziecko jednak wciąż pamięta i modli się za tego kapłana. Niewiarygodne? A może normalne? Sama modlę się za ks. Józefa Guzdka, biskupa polowego Wojska Polskiego. Kiedyś, wiele lat temu, gdy w mojej parafii był wikarym, powiedział mi tylko: "Cieszę się bąbelku, że przyszłaś do Pana Jezusa". Pamiętam moją radość dziecka do dziś. Modlitwę ksiądz biskup ma ode mnie zapewnioną do końca mych dni. Niewiarygodne jest to, jak mało dzieciom trzeba. Kilka lat temu ksiądz na roratach rozdawał nagrody. Gdy wyczytał imię mojego średniego syna, wówczas kilkulatka, ten poszedł, uściskał rękę księdzu i przeszczęśliwy wrócił na miejsce. Myślał, że to podanie ręki jest nagrodą! Nawet przez myśl mu nie przeszło, że jeszcze coś dostanie. Naprawdę czasem niewiele trzeba. Bardzo podobają mi się msze święte dla dzieci z kazaniami dla nich, które trwają nieco ponad minutę. Dosłownie kilka zdań, przed tą właściwą homilią skierowaną do starszych. Maluchy i tak nie skupią się na dłużej, a są dumne i zadowolone, że ksiądz w kościele powiedział coś do nich. I uwierzcie mi, biorą sobie te słowa do serca. Rodzice też szczęśliwi, że nie muszą tydzień w tydzień słuchać kazań dla przedszkolaków. Super sprawa! Natomiast najpiękniejsza adoracja z dziećmi, jaką dane mi było przeżyć, była w ciszy. Ksiądz zabrał dzieciaki pod ołtarz do prezbiterium. Postawił monstrancję z Eucharystią i powiedział jedno zdanie: "Patrzcie dzieci, to jest Pan Jezus!". Dzieciaki kilka minut klęczały w kompletnej ciszy. Mój syn uznał, że to najpiękniejsza adoracja, w jakiej uczestniczył. Pomysłów jest wiele. Warto słuchać tych z nich, które dyktuje serce. I nie zrażać się niepowodzeniami. Dobry kontakt z dziećmi zdobywa się małymi kroczkami. Wyszukanych słów nie trzeba Z językiem wiary jest jak z nauką mowy: najpierw nic nie rozumiemy, potem porozumiewamy się za pomocą kilku słów, a jeszcze wielu lat trzeba, byśmy posługiwali się pełnymi zdaniami. Dopiero dojrzałość pozwala poznać piękno ojczystego języka. Nie mam więc pretensji, jeśli nie pali się ksiądz do tego, by głosić do dzieci kazania. Sama im o Bogu opowiem, jak umiem. Oczywiście pomoc to będzie wielka, jeśli się ksiądz na te kilka słów zdecyduje. Dziecko spokojnie można też traktować jak dorosłego człowieka. Można: podać mu rękę na powitanie podnieść gdy się przewróci pocieszyć gdy płacze upomnieć gdy rozrabia odmachać gdy śle całusa być poważnym jeśli trzeba Katecheta w mojej parafii przez okrągły rok głosił nauki do rodziców dzieci pierowszokomunijnych. Mamy zapamiętały głównie to, że ów ksiądz nosił tornistry najmniejszym uczniom, by się na schodach nie potykalii. Więc jeśli brakuje księdzu słów, może warto zauważyć dziecko gestem? Proszony ksiądz jest o prowadzenie lekcji w przedszkolu? Proszę nie panikować. Lekcje z maluchami to prosta sprawa. Nim siądą grzecznie kwadrans mija. Potem mówi ksiądz to, czego nauczył się na lekcjach religii w szkole podstawowej. Wiedza ze studiów chwilowo się nie przyda. Jeśli przyjdzie ksiądz do dzieci ze szczerym sercem na dłoni, one zawieszą się księdzu na szyi. Może to odrobinkę utrudnić komunikację, ale zdecydowanie uprzyjemni księdzu życie. Odwagi! Czuje ksiądz, że z dziećmi sobie nie radzi? Obawy są? Trudno. Niech ksiądz nie robi nic na siłę, bo maluchy to wyczują. Sprytne są! Może jednak uda się księdzu coś powiedzieć na otuchę rodzicom? Może podziękować im, że przyszli z pociechami? A kiedy spotkacie się w przedsionku, może uda się spytać o imię bobasa? Albo po kolędzie może wyrwie się księdzu, że cieszy się, że tak często widuje rodzinę w kościele? Kolęda to jest w ogóle ciekawy temat. Musi ksiądz wiedzieć, że rodzice mają właściwie tylko jedno kryterium oceny wizyty duszpasterskiej: "super było, ksiądz nawet z dziećmi rozmawiał!". A druga, trochę smutniejsza wersja: "dziwny jakiś - nawet do dzieci nie zagadał". Milczenie komentarzem Kiedyś znajomy ksiądz zapytał mnie, co ma powiedzieć, gdy dzieciaki piszczą, wrzeszczą, a rodzice udają, że tego nie widzą. Wtedy nie wiedziałam. Dziś wydaje mi się, że najlepszym komentarzem jest milczenie. Długie. Tyle, ile trzeba, by dalej bez przeszkód prowadzić mszę świętą. Niestety innej rady chyba nie ma. Cokolwiek ksiądz powie, zostanie użyte przeciwko niemu. Nie ma lekko, drogi kapłanie… Kiedy powie ksiądz, że rozumie, iż dziecko jest dzieckiem i czasem może zagłuszać ciszę w kościele - dostaje ksiądz gwarancję, że na księdza mszach będzie odbywała się regularna zabawa i wyścigi. Za to jeśli ksiądz powie, że kościół to miejsce święte i poprosi, by dopilnować dzieci - może ksiądz być pewien, że zostanie oceniony jako ten, który wyrzuca dzieci z kościoła. Przykry temat Obserwujemy stawianie raz po raz znaku równości między pedofilem, a kapłanem, w mediach i w rozmowach. Może przeszło księdzu przez myśl założyć scholę, czy grupę Małego Apostoła, ale właśnie z obawy przed głupimi komentarzami się ksiądz wycofał, wolał odpuścić? Nie dziwię się. Sama z lekkim szokiem przyjęłam wiadomość, że mój niespełna siedemnastoletni syn, chcąc być pomocą przy zuchach, był sprawdzany, czy nie jest na liście karanych za pedofilię. Jednak mam też kilkuletnią córkę, więc w pełni popieram takie wymogi. Jednak jeśli jest w księdzu szczera chęć do pracy z dziećmi, niech nic księdza nie powstrzymuje. Pan Bóg poprowadzi. Przekonana jestem, że praca z dziećmi przy współpracy rodziców wyda znakomite owoce. W Norwegii już zauważono, że przedszkola i szkoły na braku mężczyzn wśród wychowawców bardziej tracą, niż zyskują. Przypuszczam, że polskie parafie też. Dziecko to również jest parafianin! Ojcem bądź drogi kapłanie! Najpiękniejsze słowa kapłana skierowane do rodziców, jakie kiedykolwiek słyszałam, brzmiały: "Chciałem dziś podziękować Wam, rodzice, żeście się tymi dziećmi ze mną podzielili. Dziękuję, że mogłem być ich nauczycielem". Działo się to podczas uroczystości Pierwszej Komunii Św. Poleciały łzy wzruszenia zarówno rodziców, jak i dzieci. Proszę mi wierzyć, że ów kapłan wyglądem i srogim wzrokiem budził respekt. Surowy i wymagający. Donośny głos. Jednym prostym zdaniem rozkruszył serca na amen. Może w Tobie też drogi kapłanie drzemie ta chęć bycia ojcem parafialnych dzieci? Może nie wiesz, jak się do tego zabrać? Niestety nie ma szkół do tego przygotowujących. Trzeba szukać swojej drogi. Małymi kroczkami. Zdać się na intuicję. My się chętnie dzieckiem z Tobą podzielimy. Zaufamy Ci, że potraktujesz je z ojcowską miłością i wesprzesz nas w tym trudnym procesie przekazywania wiary. Wspomożemy modlitwą. Myślę, że to nie tylko moje pragnienie. Nie widziałam piękniejszego wizerunku księdza, niż ten, gdy otoczony jest maluchami. W minioną niedzielę też miałam okazję zobaczyć piękny obrazek w Lipnicy Murowanej. Tej samej, która słynie z wysokich palm, świętego Szymona i sióstr Ledóchowskich. Zaskoczyła mnie liczba ministrantów. Około 25 chłopaków służyło do jednej niedzielnej mszy, choć to nie była uroczysta suma. W parafii niespełna tysiąca wiernych. Przed ołtarzem ławki pełne dzieci. Ksiądz proboszcz chodząc po składce głaskał po głowie każdego malucha. Witał się z wychodzącymi z kościoła dzieciakami i zapraszał je, by przyszły znowu. Rozmawiał z rodzicami, ale uwagę kierował ku młodszym. Wiele smyków odczuło uścisk dłoni duszpasterza. Palmy są piękne, jednak piękniej wyglądała ta młodzież i dzieci wokół ołtarza. Zapamiętam to miejsce na zawsze. Dzieci ciągną rodziców Myśli Ksiądz, że nie został powołany do pracy z dziećmi? Wiem, wiem - większość kapłanów tak sądzi. Przekonani są, że Chrystus chce, by pracowali z młodzieżą. Nigdy nie usłyszałam od żadnego księdza, że planuje mieć pieczę nad dziećmi, bądź seniorami. Większość wikarych (jeśli ksiądz jest wyjątkiem - chylę czoła) chce pracować z młodzieżą. A że młodzieży chętnej do współpracy w prowincjonalnych parafiach coraz mniej, to już nikt nie zastanawia się, skąd ją pozyskać. Szczególnie jeśli nie pomagają nawoływania. Kochany kapłanie! Żeby mieć aktywną młodzież w parafii, trzeba ją wychować od dziecka. Tak mi się to na logikę słuszne wydaje. Nie ma innej rady. Młodzi ludzie nie zaczną angażować się w życie parafii sami z siebie. Bez kapłańskiej pomocy coraz częściej się ociągają. Dlaczego? Kościół nie uczy ich tego od dziecka. Większość rodziców niestety też nie. Rzadko w której parafii działa duszpasterstwo dla dzieci, czy rodzin, z małymi dziećmi. Jeśli nawet jest coś takiego, to zwykle bez współudziału kapłana. A szkoda! Duszpasterstwo dzieci jest magnesem, które do kościoła przyciąga rodziców. Znam matki i ojców, którzy zaczęli chodzić do kościoła tylko dlatego, że syn postanowił zostać ministrantem, albo koleżanki namówiły córeczkę na sypanie kwiatów. Sama często jestem do kościoła ciągnięta w powszednim dniu przez własne dzieci. Dziś ewangelizować rodziców trzeba przez dzieci. Niech ksiądz uwierzy, że to działa. Nie stanie się to jednak, dopóki o dzieciach parafia przypomni sobie dopiero przed Pierwszą Komunią Świętą, by zaraz potem o nich zapomnieć… aż do bierzmowania. Ksiądz powie: "a katecheza?" Hmm… Katecheza w formie obecnie obowiązującej jest przekazywaniem wiedzy o religii, a nie przekazywaniem żywej wiary. Ale to temat na kompletnie inne rozważanie. Na marginesie. Wie ksiądz, jak ciężko wyjaśnić małemu dziecku, dlaczego do pierwszej ławki wołane są tylko dzieci przygotowujące się do Pierwszej Komunii Świętej? "Mamo, przecież ja się też przygotowuję. Za trzy lata pójdę" - protestował przed laty mój syn. Raz go wraz z bratem wyproszono z ławki. Był płacz, rozgoryczenie i niezrozumienie. Uważaj drogi kapłanie na takie sytuacje. Nie każde dziecko ma matkę, która mu to wszystko potem jakoś wytłumaczy i załagodzi. Wychować następcę Jako rodzice nie potrafimy w pełni ukazać dziecku piękna kapłańskiego powołania, bo nie było nam to dane. Może akurat to będzie dla księdza zadanie? Nie pozostaje nic innego, jak to, byś Ty księże świecił przykładem. Napiszę to do księdza teraz tylko raz. I niech sobie ksiądz to weźmie do serca: nic tak nie przyciągnie do kapłaństwa młodych, jak przykład życia świętego kapłana. Tylko tyle i aż tyle. Nie dalej jak kilka tygodni temu, media znów biły na alarm, że brakuje powołań. Może właśnie dlatego, że dziś rzadko kapłani pamiętają o tym, że powinni zostawić po sobie następcę, jak Apostołowie… Weźmy tylko życiorys św. Jana Pawła II. Od dziecka raz po raz jakiś kapłan widział w nim swojego naśladowcę i gotów był do kapłaństwa go przygotowywać. Mój świętej pamięci proboszcz ubolewał przed śmiercią, że zostawia światu tylko jednego kapłana. Pamiętam, jak mnie, młodą dziewczynę zapytał, czy nie wiem przypadkiem, co zrobił źle. Nie wiem. Obawiam się, że ów ksiądz był jednym z ostatnich, któremu ten temat spędzał sen z powiek. Mam cichą nadzieję, że bardzo się mylę. Kochany kapłanie, takie matczyne mam spostrzeżenia. Proste. Możesz się nie zgodzić. Możesz wiedzieć lepiej. Może jesteś akurat tym z księży, którzy z dzieciakami świetnie sobie radę dają. Gratuluję! Albo może ten temat faktycznie Cię nie dotyczy, bo masz teraz inne kapłańskie wyzwania... Jeśli jednak chcesz głosić Dobrą Nowinę, pamiętaj, że osoby poniżej metr trzydzieści to też Twoi parafianie. Niewiele umieją, mało rozumieją, stale rozrabiają, ale kochają i ufają najpiękniej. Pokaż im Chrystusa. Tak jak potrafisz. Najlepszy czas jest właśnie dziś. I nie przejmuj się kompletnie, gdy przez rodziców nie będziesz zrozumiany. Ważne, jeśli zrozumieją Cię dzieci. Tekst pierwotnie ukazał się na blogu "Retro Matka", autorstwa Lidii Góralewicz. Jest ona matką czwórki dzieci i autorką cyklu "Małe kroczki" o tym, jak wprowadzać dziecko w Kościół. Utwór z debiutanckiej płyty. Napisany dla syna Mikołaja.Sł. Igor Jaszczuk/Mariusz Ryciak, muz. Mariusz Ryciak/Mikołaj BlajdaHelp us caption & translate this
Chcę się przyznać do jednej rzeczy: zdradzam Cię. Zdradzam Cię z moją pracą, którą przynoszę do domu, z moim egoizmem, z moim telefonem i "internetami"… Adresuję ten list do Ciebie, choć tak naprawdę głównym odbiorcą będę ja. Chcę w nim opowiedzieć zarówno o mojej miłości do Ciebie, moich radościach z Tobą związanych, jak i o moich smutkach i troskach. Chcę w nim zobaczyć moje ojcostwo. Długo na Ciebie czekaliśmy. Kilka dobrych lat. W tym czasie pojawiały się nadzieja, rozczarowanie, a także żałoba. Masz bowiem w Niebie rodzeństwo, o którym jeszcze nie wiesz, bo jakoś nie mieliśmy z mamą odwagi Ci o nim powiedzieć. Baliśmy się, że nie zrozumiesz, a może po prostu lękaliśmy się, że odpowiadając na Twoje pytania, będziemy musieli zmierzyć się z tą bolesną przeszłością raz jeszcze. Wiem jednak, że nie możemy długo czekać, że ten dzień wkrótce nadejdzie. Kiedy się pojawiłeś, drżałem ze szczęścia, ale i z przejęcia. Zamartwiałem się, czy dam radę, czy będę umiał stanąć na wysokości zadania i być dla Ciebie dobrym ojcem, stworzyć dom, w którym będziesz czuł się bezpiecznie i szczęśliwie. Razem z Twoją mamą łapaliśmy każdy dzień i każdą noc Twego życia. Wsłuchiwaliśmy się w każdy Twój odgłos, nie chcieliśmy stracić żadnej chwili. Zastanawiałem się, jaki będziesz, jak będziesz się rozwijał, w którą stronę podążysz? Snułem plany wspólnych wypraw, przygód, wyobrażałem sobie, jak będziesz się rozwijał. Muszę przyznać, że chyba za bardzo się do tych myśli przywiązywałem. Jesteś bowiem absolutnym mistrzem zaskoczeń. Pierwsze zaskoczenie przyszło bardzo szybko. Od początku bardzo dużo chorowałeś, co chwilę wyprawy do szpitala, kolejne badania w poszukiwaniu nie wiadomo czego, kolejne infekcje. Zaskoczyłeś nas tą kruchością a jednocześnie wielką siłą, pogodą w przyjmowaniu tego losu, zaufaniem, którym nas obdarzałeś w tych bolesnych momentach. Miałeś, wbrew pozorom więcej siły i spokoju niż my, sfrustrowani tą sytuacją, zmęczeni niepewnością. Zaskakiwałeś nas też tym, jak szybko dawałeś się do czegoś przekonać, jak przyjmowałeś nasze argumenty bez problemu i zaskakujesz nas dziś, kiedy mając niespełna dziesięć lat, tak łatwo potrafisz wyrażać złość i się buntować. Zaskakiwałeś nas tym, jak szybko nauczyłeś się czytać i liczyć. Do dziś nie jestem w stanie zapamiętać wszystkich nazw gadów kopalnych i współczesnych ssaków morskich, którymi ty wciąż bezbłędnie operujesz. Pochłaniasz mnóstwo książek, uczestniczysz z powodzeniem w konkursach. I z tego jestem (jesteśmy) bardzo dumni. Ale z tego łatwo być dumnym. Są jednak rzeczy, których akceptacja w Tobie sprawia mi trudność - wolałbym, żebyś zamiast znać nazwiska większości piłkarzy Euro 2016 grał świetnie w piłkę, miał sportowe zacięcie, lepszą koordynację ruchową, żebyś szybciej jeździł na rowerze, wspinał się jak koledzy po drzewach i bił z nimi, żebyś… No właśnie… Wszędzie moje oczekiwania. Kiedy byłem w Twoim wieku, byłem bardzo do Ciebie podobny. Zrozumiałem to całkiem niedawno. Też odstawałem od rówieśników w wielu aspektach. I też mój tato wolałby, żebym coś, żebym tamto… Pamiętam, że długo nie spełniałem jego oczekiwań i bardzo mnie to bolało. Potwornie. Ale poszedłem mimo wszystko swoją drogą, inną niż większość moich kolegów i po latach usłyszałem od mojego ojca, że jest ze mnie dumny. Jestem pewien, że kochał mnie zawsze, ale nie potrafił tego wyrazić, ani słowami, ani czynem. Ja chcę Ci powiedzieć już dziś, że jestem z Ciebie dumny, nie tylko z twoich osiągnięć, ale z tego, że po prostu jesteś moim synem, że już teraz idziesz, zapewne jeszcze po omacku i wbrew wielu przeszkodom, ale jednak swoją ścieżką. Będę się starał wspierać Cię w niej. Nauczyłeś mnie, jak wiele jest we mnie egoizmu, w jak wielu aspektach muszę porzucić swoją wizję Ciebie. Nauczyłeś mnie, że bycie ojcem, to przede wszystkim towarzyszenie i pomoc, dodawanie sił dziecku, w każdych warunkach, w każdej sytuacji, nawet w tej przez nas nie wymarzonej. Mówisz, że mnie kochasz i że jestem super tatą. Jak widać, nie wszystko jeszcze stracone. Ja też Cię kocham. Chciałem Ci się przyznać (a również i sobie) do jeszcze jednej rzeczy: zdradzam cię. Zdradzam Cię z moją pracą, którą przynoszę nieraz do domu, z moim egoizmem, z moim telefonem i "internetami"… Marcin Świetlicki napisał kiedyś: "Otóż: w jakiś tam sposób nie byłem ci wierny; istniał świat. A to rozprasza. Ja budziłem się i żyłem, dotykałem, jadłem, rozmawiałem, piłem wino i grałem w ludzkie gry, jeździłem koleją i pozowałem do zdjęć, rozproszyłem się, wybacz". Wybacz mi. Mocno i najczulej jednocześnie Cię przytulam. Po ojcowsku. Mam nadzieję, że kiedyś będziesz trochę lepszym ojcem niż ja. A ja pomogę Ci się nim stać.
Słowa: Sergiusz JesieninMuz.: Wasilij LipatowVideo: 3kingmedia"List do matki"Żyjesz jeszcze, biedna stara matko?I ja żyję. Pozdrowienia ślę.Niechaj sączy się Mężczyzna podpowiada dorastającemu synowi, jak należy traktować kobiety, by znaleźć Tę Jedyną. Przeczytajcie koniecznie! Fot. Thinkstock Każda mała dziewczynka zapytana o to, z kim chciałaby wziąć ślub, gdy dorośnie, odpowie, że ze swoim tatą. Podobnie jest w przypadku małych chłopców – większość z nich chciałaby poślubić własną mamę. Gdy dowiadują się, że to niemożliwe, bo rodzic ma już męża/żonę, nierzadko popadają w rozpacz. „Jak to? Będę musiał w przyszłości poślubić zupełnie obcą kobietę?” – pytają załamani. Z czasem wyrastają z tych dziecięcych pragnień, a nawet o nich zapominają. Pojawiają się nowe sympatie, randki, uczucia… Serwis opublikował ostatnio list napisany przez ojca do dorastającego 12-letniego syna. Chłopak również w dzieciństwie marzył o poślubieniu swojej mamy, ale od kiedy zaczął dojrzewać, jego zainteresowanie przeszło na koleżanki. Jego tata widzi w tym okazję do wytłumaczenia synowi, w jaki sposób należy traktować dziewczyny, by znaleźć w końcu tę Jedną Jedyną. Wzruszający list natychmiast stał się hitem sieci. Przeczytajcie. Fot. Thinkstock Kochany synku, Powiedziałeś mi ostatnio, że korespondujesz ze swoją koleżanką i planujesz zaprosić ją na randkę. Chciałem zapytać, czy to coś poważnego, ale nie miałem zamiaru cię zawstydzać. Chciałem spytać, jaka jest. Jakiej muzyki słucha. Czy jest mądra. I czy przypomina twoją mamę. To było tak dawno temu, że już nie pamiętam, jak to jest flirtować z kimś. W jednej chwili dziewczyna wydaje ci się irytująca, a w kolejnej jedyne, na co masz ochotę, to ją przytulić. Kiedyś jedyną kobietą, która nie działała ci na nerwy, była mama. A teraz interesujesz się dziewczynami… Nie jest jednak ważne, kiedy zacząłeś dojrzewać. Ważne jest to, byś wiedział, jak traktować kobiety. I jak traktować tę dziewczynę, którą kiedyś będziesz chciał poślubić. Fot. Thinkstock Czy wiesz dlaczego chciałeś ożenić się z mamą, gdy byłeś malutki? Ponieważ ona posiada wszystkie cechy, które według ciebie powinna posiadać Ta Jedyna. Mama jest moją żoną, więc podpowiem ci, jak zdobyć równie wartościową kobietę. Wiem, że masz tylko 12 lat i prawdopodobnie będziesz randkował z wieloma dziewczynami, zanim weźmiesz ślub. Ale kilka z moich podpowiedzi może ci się przydać. Po co masz popełniać błędy, skoro możesz ich łatwo uniknąć? Nie słuchaj się swoich kumpli. Oni wiedzą o tym temacie tak samo niewiele, jak ty. To tak, jakby „ślepy prowadził ślepego. Wówczas obaj wpadną do dziury”. Wtajemniczę cię, co pozwoliło mi zdobyć twoją mamę, najwspanialszą kobietę, jaką obaj znamy. Fot. Thinkstock Przede wszystkim szukaj kogoś, kto jest lepszy od ciebie. Kto ci się podoba, ale nie tylko pod kątem urody. Zwracaj uwagę, czy ta dziewczyna jest mądra, czy odpowiada ci jej charakter, sposób myślenia, podejście do rodziny i przyjaciół. Jeśli będzie lepsza od ciebie, ty również będziesz starał się być najlepszą wersją siebie samego. Nic innego się nie liczy. Nie zwracaj uwagi na rasę, pochodzenie, religię, ilość lajków na Instagramie. Zapytaj siebie w głębi duszy: „Czy ta kobieta sprawia, że chcę być lepszy?”. Jeśli odpowiedź brzmi tak, oznacza to, że ona jest właściwą partnerką dla ciebie. Jak się zachowywać w stosunku do kobiet? Bądź dżentelmenem. Przepuszczaj w drzwiach, pomagaj zdjąć i założyć palto, ustępuj miejsca. Pamiętaj także, by: - w restauracji pozwolić jej, by złożyła zamówienie jako pierwsza i nie jeść, dopóki jej posiłek nie pojawi się na stole - komplementować ją i mówić jej, że jest piękna - szanować jej rodziców. Mówić im „dzień dobry”, a nie „cześć” - szanować jej rodziców, nawet gdy nie ma ich obok. Nawet jeśli twoja dziewczyna jest na nich wściekła, ty nadal ich szanuj - zaskakuj ją. Kupuj jej kwiaty, zamiast skupiać się na kręceniu filmików na Snapa. Choć kręcenie filmiku, gdy kupujesz jej kwiaty, może być fajne Fot. Thinkstock - odprowadzaj ją do domu i upewniaj się, czy bezpiecznie do niego dotarła, zanim odejdziesz spod drzwi - rozśmieszaj ją - zachęcaj ją do rozwijania się, próbowania nowych rzeczy, - szanuj jej opinie i decyzje. Jeśli wykonasz te rzeczy w 80%, pokocha cię. Jeśli w 100% - pokocha cię i będzie cię szanować. Czego nie powinieneś robić w stosunku do kobiety? - nie wystawiaj jej na pośmiewisko. Nie rób jej kawałów tylko dlatego, żeby wszyscy wokół mieli ubaw Fot. Thinkstock - nie sprawiaj jej przykrości i nie okłamuj jej. Tak zachowują się niedojrzali chłopcy, a nie prawdziwi mężczyźni - nie gap się w telefon, gdy z nią jesteś. Nie pisz SMS-ów, nie dzwoń. Patrz jej w oczy, a nie na klawiaturę - nie naśmiewaj się, gdy zrobi coś głupiego. Każdemu może przytrafić się jakaś wpadka. - nie obmawiaj za plecami innych ludzi. Nawet jeśli ona plotkuje, wysłuchaj tego, co ma do powiedzenia, ale nie wchodź z nią w dyskusję. Po pewnym czasie to doceni. Być może dziewczyna, z którą spotykasz się obecnie, nie zostanie twoją żoną. Ale te zasady sprawią, że wasza relacja będzie wyjątkowa. A kto wie, może kolejna partnerka okaże się Tą Jedyną? Pamiętaj, że „miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą”. Kocham Cię, Tata Ta strona używa plików cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies. Nie pokazuj więcej tego powiadomienia
List matki do syna jest bowiem niezwykłą analizą relacji łączących ludzi - matki z dziećmi, żony z mężem, matki z córką, kochanka z kochanką. To opowieść o walce, uczuciach, rozczarowaniach, o zrozumieniu i całkowitym braku zrozumienia.
Wśród różnych zwyczajów urodzinowych podoba mi się niezwykle pomysł obdarowywania swoich dzieci w dniu ich 18. urodzin listem od rodziców, będącym dla nich podarunkiem na dalsze życie. Skarbem, który będą nieść ze sobą w dorosłość. Taki list trzeba napisać sercem. Musi zawierać prawdę, miłe i ważne (może nawet trudne) wspomnienia, wyrazy miłości i wsparcia. Wszystkie te rzeczy, z którymi łatwiej się żyje na świecie. Spreparowałam dziś taki list. To fikcja literacka. Tak go sobie mniej więcej wyobrażam. Taki mogłabym dostać. Nie jest doskonały. Jest tylko szkicem, zarysem, zabawą. Te właściwe zawierają więcej emocji, więcej przekazu, więcej życiowej mądrości, którą chciałam się podzielić. Do własnych dzieci łatwiej mi się pisało. Nasza Kochana Córeczko! Dziś jest Twoje wielkie święto, bowiem kończysz magiczne 18 lat, czyli przekraczasz próg dorosłości. Urodziłaś się o godzinie 2:15 w nocy i od pierwszej chwili swojego istnienia sprawiałaś nam wielką radość. Byłaś takim słodkim dzieckiem! Nie mieliśmy z Tobą żadnych problemów, nawet gdy byłaś niemowlęciem, nie płakałaś za dużo. Wśród naszych znajomych wciąż krążą opowieści, jak to kładło się Ciebie do łóżeczka, robiło „pa, pa”, gasiło światło, a Ty po paru minutach pogodnego gwarzenia zasypiałaś! Cudowne dziecko. Jako malutka dziewczynka byłaś zapatrzona w braciszka jak w obraz i naśladowałaś wszystko, co robił. Jeśli On chciał pić, zaraz wołałeś :”ja tes”, a jeśli chciało mu się siusiu, to dziwnym zbiegiem okoliczności chciało się i Tobie . Przy Tobie rodzicielstwo to była czysta radość, choć nie bez troski, trudu i lęku. Byłaś ślicznym dzieckiem, z wielkimi szarymi oczami i blond włoskami. Każdy się Tobą zachwycał! Dodatkowo zawsze miałaś miły, niekonfliktowy charakter i pewnie dlatego w naszej rodzinie mówiono o Tobie Bajkowa Dziewczynka. To świetnie oddaje aurę, jaka Cię otaczała. Nigdy nie zapomnimy, jak cudownie umiałaś się bawić, wykorzystując swoją niezwykłą wyobraźnię. W Twoich rękach zwykły patyczek zamieniał się w pieska, kamyczek w tort, a zakrętka od wody w karetę. Lalki i pluszaki dostawały swoje życie i prześmieszne imiona. Dbałaś o nie. Chętnie bawiłaś się z braciszkiem, ale jeśli On nie miał na to ochoty, to umiałaś radzić sobie doskonale sama. O Twojej niezwykłej wyobraźni świadczą też rysunki, które robiłaś, będąc dzieckiem. Ileż tam jest akcji! Można by napisać książkę, patrząc na to, co się na nich dzieje. Najwięcej było tam księżniczek, które opiekowały się pieskami, kotkami, papużkami i jakimiś nieznanymi zwierzakami. Kochałaś zwierzęta od zawsze. Dlatego w naszym domu mieszkały przez całe Twoje życie psy i koty. Twoje rysunki i inne pamiątki z dzieciństwa to nasze najcenniejsze pamiątki. Kiedy dorosłaś do wieku szkolnego, również radziłaś sobie świetnie, mając raz lepsz,e raz gorsze oceny, jak to w życiu. Byłaś lubiana, zawsze otoczona przyjaciółmi, i to takimi, na których my rodzice patrzyliśmy z radością. Córeczko, możemy śmiało powiedzieć, że od dnia, w którym pojawiłaś się na świecie, jesteś dla nas - rodziców, nieustającym źródłem radości, czystej, pięknej miłości i rozpierającej serce dumy! Nie ma właściwych słów, by Ci za to podziękować! Wiedz, że masz naszą bezwarunkową miłość, przyjaźń i poparcie we wszystkim, co robisz i na całe życie, bo jest oczywiste, że na zawsze pozostaniesz dla nas naszym dzieckiem, a Twoje 18 lat tego nie zmieni! Pamiętaj też, że jesteś wyjątkowa, inteligentna, śliczna, niezwykle utalentowana, masz wrażliwe, dobre serce i sympatyczne usposobienie. To, że już teraz zarobiłaś na wakacjach swoje pierwsze pieniądze, świadczy o tym, że świetnie poradzisz sobie w życiu, bo jesteś odważna i przedsiębiorcza. W życiu nie wszystko układa się bajkowo, ale zawsze możesz na nas liczyć i nic nigdy tego nie zmieni, więc wspólnie poradzimy sobie z każdą przeciwnością losu! W dniu Twoich 18. urodzin życzymy Ci, abyś podążała drogą, którą idziesz i spełniła na niej swoje marzenia. Wielkiego sukcesu w sztuce -Twojej pasji, ale przede wszystkim czerpania z niej nadal ogromnej radości, powodzenia w szkole, w miłości i w przyjaźni. Tego wszystkiego i jeszcze, czego tylko sobie zamarzysz, życzą Ci z wielką miłością, nasza Bajkowa Dziewczynko: Mama i Tato Jak obchodziliście z rodzicami swoją osiemnastkę? Jak obchodziliście jako rodzice osiemnastkę Waszych dzieci? Czy taki list ucieszyłby Was osiemnastoletnich? Miłego poniedziałku, jeśli to możliwe. :) Bardzo dziękuję za wczorajsze komentarze. Jesteście bardzo kochani. :) Miałam dość zajęty dzień i niestety nie mogłam odpisać wszystkim. Możecie żądać jakiegoś zadośćuczynienia. Pojedynki nie wchodzą w grę! Chyba że słowne. :D

Wyrwałem cię z ciemności do światła, abyś przejrzał. (1P 2,9) Dlatego swoją walkę toczysz przeciwko siłom ciemności. (Ef 6,12) Z całego serca zaufaj Mnie, a Ja cię poprowadzę. (Prz 3,5) Zaufaj mi bezgranicznie, a Ja zajmę się tobą! (Syr 2,6) Ponieważ zwycięstwo zależy ode Mnie. (Prz 21,31) Będę walczył u twego boku do końca.

"Drogi Pierworodny,Pamiętam ten dzień, kiedy po raz pierwszy trzymałam Cię w ramionach. Przez długi czas myślałam o macierzyństwie, o tym, jaką będę matką, jakim ty będziesz synem. Ale nadal byłam taka że ty i ja sobie poradzimy, wiedziałam też, że muszę dorosnąć, by być Twoją we mi się, że będę wiedziała, jak to zrobić. Jak cię kochać i wychowywać. Ale nie wiedziałam. Kiedy miałeś zaledwie kilka dni wezwałam lekarza o 1 w nocy, bo nie mogłam Cię nakarmić. Ty krzyczałeś, ja płakałam. Teraz pomagam ci przechodzić przez szkolne lata. Powinnam wiedzieć, jak to robić, ale nie dużo od Ciebie wymagam, Synku. Chociaż staram się nie Twoja wina, tylko przelewam na Ciebie moją niepewność i nierealne wymagania, które mam wobec siebie. Bardzo mi przykro z tego powodu. Wiedz proszę, że kiedy zastanawiasz się, czy robisz coś źle, bo nic nie idzie po Twojej myśli, tak naprawdę wszystko jest w porządku. Ja też jestem pierworodnym dzieckiem swoich rodziców, Synku. I kiedy byłam nastolatką marzyłam, by pewnego dnia mieć Ciebie i wychować Cię tak, byś nie wiedział, co to perfekcjonizm. Byś nigdy nie słyszał w swojej głowie głosu „Nie zepsuj tego”. Ale nie udało mi się to. Widzę to w Twoich oczach, kiedy martwisz się wynikami testu, albo kiedy surowo Cię Synku, to nie Twoja wina, tylko o to, że jesteś perfekcyjny. Bo bycie perfekcyjnym to nie jest standard, który trzeba osiągnąć, ani niemożliwe oczekiwania, którym trzeba sprostać – to złoto, które tkwi w Tobie. To to, kim jesteś bez względu na swoje błędy, czy bardzo dumna z jeśli nie jesteś „miły”, nie myślisz o innych – ja nadal jestem w Twojej drużynie. Nawet gdybyś fatalnie się uczył, nie zdał matury, ja nigdy nie spojrzałabym na Ciebie inaczej i nie byłabym mniej dumna. Możesz się ożenić, albo i nie. Iść na studia, lub nie. Piąć się po szczeblach kariery, lub nie. Możesz odnosić sukcesy lub popełniać mnóstwo błędów, to nie ma dla mnie znaczenia. Nie ma takiego błędu lub decyzji, która sprawiłaby, że odwróciłabym się od Ciebie. Nie mogę kochać Cię bardziej i być jeszcze bardziej dumna z czujesz, że coś jest nie tak, to nie dlatego, że coś zrobiłeś, to dlatego, że ja się boję. Boję się, że nie jestem w stanie dać Ci tego, czego potrzebujesz. Boję się, że nie nadaję się na matkę, że inne kobiety robią to lepiej. Boję się, że jestem samolubna, oczekuję od Ciebie zbyt wiele, choć obiecałam sobie, że nigdy tak nie nie Twoja wina, tylko moja, teraz 9 lat i czasami zastanawiam się, czy mój czas na popełnianie błędów dobiega końca. Czy pewnego dnia odsuniesz się ode mnie, bo moje wymagania Cię przerosną. Ale Ty stale mi wybaczasz, wierzysz we mnie i mi ufasz – tak, jak wtedy, kiedy byłeś za to, że mnie kochasz. Dzięki Tobie jestem lepszym człowiekiem i uczę się akceptować siebie tak, jak zaakceptowałam Cię nad życie, Synku. Dziękuję, że ze mną Mama na zawsze"
GyDc4M. 84 381 380 353 394 188 200 408 343

list matki do syna