Nie ma szans, by sytuacja na światowym niebie mogła się poprawić. Średnie opóźnienie samolotu wynosi 57 minut, a na najbardziej obleganych lotniskach, jak Barcelona, o czasie odlatuje tylko połowa Wybranie się samolotem na tegoroczne wakacje nieoczekiwanie okazało się bardzo ryzykownym przedsięwzięciem. Wszystko przez nagminne opóźnienia i odwoływanie lotów, co w skrajnych sytuacjach kończyło się przepadkiem długo wyczekiwanego urlopu. Tak jak w przypadku klientów TUI, którzy czekali 48 godzin na kilkakrotnie przekładany lot do Dominikany, by usłyszeć, że ich wycieczka została odwołana. Nie był to odosobniony przypadek, podobnie czas na lotniskach spędzali turyści lecący z biurami podróży do Grecji, Bułgarii czy Turcji. Do tego dochodziły kłopoty regularnych linii, czego dobitnym przykładem było skasowanie pod koniec lipca 600 lotów przez Ryanair. Przyczyną był strajk pilotów, a poszkodowanych zostało 50 tys. pasażerów. Wszystkiemu winien nieustannie rosnący popyt na usługi lotnicze. To on sprawia, że cały system komunikacji lotniczej jest skrajnie napięty. Wystarczy, że zepsuje się jeden samolot, a drugi się spóźni i cały system pada jak domino. Sytuację nie zawsze ratuje podstawienie nowych maszyn. Brakuje załóg, które mogłyby je obsłużyć, bo nie zawsze zdążą dolecieć z innego portu. Problem pogłębiają strajki personelu linii lotniczych, który wykorzystuje trudną sytuację podróżnych do walki o wyższe płace, paraliżując ruch lotniczy i zmuszając linie do kasowania lotów. 57 minut wynosi średnie spóźnienie samolotu na świecie. Największe spóźnienia mają linie azjatyckie Fot.: Getty Images Czytaj więcej: Thomas Cook. Kaznodzieja, który zorganizował masom wakacje Źródłem problemu jest mała elastyczność lotniczego biznesu. Tu nie da się z miesiąca na miesiąc rozbudować mocy produkcyjnych i szybko zwiększyć podaży usług. Średni czas oczekiwania na nowego Airbusa czy Boeinga przekracza dziś dziewięć lat. Na to nakłada się brak pilotów (w ciągu najbliższych 20 lat tylko w Europie będzie brakowało 140 tys. pilotów) oraz ograniczona przepustowość lotnisk. Już dziś się zatykają, a proces ich rozbudowy trwa co najmniej kilka lat. Opóźnione i odwołane loty coraz bardziej uderzają w pasażerów Szybko rosnące w ostatnich latach zapotrzebowanie na usługi lotnicze sprawiło, że sieć połączeń staje się przeciążona. Sytuacja w Europie to efekt przede wszystkim popytu klientów z Azji. Narodowi przewoźnicy z Indii czy Chin to najbardziej spóźnialskie linie na świecie. W porównaniu z nimi polski LOT jest bardziej punktualny, jednak na tle innych linii europejskich nie zachwyca 29 czerwca - 19 tys. samolotów wzbiło się tego dnia w powietrze na świecie. Był to rekord świadczący o ogromnym popycie na nowe połączenia lotnicze 30 czerwca - 38,4 proc. samolotów LOT było w czerwcu opóźnionych o więcej niż 15 minut. To dużo jak na światowe standardy, bo globalna średnia wynosi 25,2 proc. 25 lipca - 50 tys. pasażerów dotknęły konsekwencje strajku pilotów w Ryanair. Piloci żądali podwyżek płac, a firma musiała odwołać 600 lotów 31 lipca - 9 proc. - o tyle wzrosła w lipcu liczba opóźnionych samolotów na całym świecie w porównaniu z lipcem zeszłego roku. O czasie nie odleciał co czwarty samolot 15 sierpnia - 48 godzin opóźniony został lot TUI do Dominikany. Przez większość czasu turyści koczowali na lotnisku, po czym ich lot został odwołany wrzesień - 800 pracowników chce wziąć udział we wrześniowym strajku LOT, który dodatkowo skomplikuje sytuację pasażerów polskich linii 2035 rok - 635 tys. pilotów będzie potrzebnych w ciągu następnych 20 lat, by obsłużyć rosnący ruch pasażerski. Co czwarty – w Europie Czytaj także: Nieudany odpoczynek można reklamować