Nawet jeżeli wiemy, że świadek odpowiadając na nasze pytanie kłamie, zachowajmy spokój i bądźmy do samego końca opanowani. Sąd i tak dojdzie do tego, że świadek zachował to jak było naprawdę dla siebie. Dobrym sposobem na to, aby nieszczery świadek sam zaplątał się w swoich kłamstwach jest umiejętne konstruowanie pytań. Czy świadek wie, co go czeka za składanie fałszywych zeznań? – pyta Sąd Tak, wiem Wysoki Sądzie, obiecano mi samochód – odpowiada świadek Branżowy żarcik, chociaż sprawa składania przez świadków fałszywych zeznań w sądzie jest poważna i mimo zagrożenia surową karą, staje się normą. Do wpisu tego natchnęła mnie sytuacja która niedawno miała miejsce w sądzie. Świadek opisywał przebieg pewnego zdarzenia, istotnego w sprawie. Opisał zdarzenie pocąc się przy tym i rozglądając nerwowo po sali. Za chwilę na pytania dotyczące szczegółów sytuacji, w której rzekomo brał udział, opowiedział tę samą historię z istotnymi jednak zmianami. Na pytanie Sądu jak to w końcu było… po raz trzeci zmienił wersję wydarzeń, aby na końcu przyznać wreszcie z rozbrajającą szczerością, że zupełnie nie wie jaki przebieg miało zdarzenie… „Poddaję się” – oświadczył, ku zdumieniu wszystkich obecnych na sali. O tym jak niebezpieczne może być kłamstwo w sądzie, nie muszę chyba nikogo przekonywać. Fałszywe zeznania mogą doprowadzić do skazania osoby niewinnej, dać alibi oszustowi, doprowadzić do odebrania władzy rodzicielskiej itp. W efekcie sala sądowa staje się miejscem bezwzględnej walki pomiędzy stronami z pominięciem wszelkich reguł, zamiast realizacji procesu sprawiedliwości. Czy można coś na to poradzić? Dużo zależy od sądu. Są sędziowie którzy swoją postawą, sposobem bycia, sposobem wyrażania się, budzą szacunek u przesłuchiwanego. Samo pouczenie świadka o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań wypowiedziane jest w taki sposób, że niesie ze sobą odpowiedni ładunek psychologiczny. Jeśli widać, że świadek kluczy, doświadczeni sędziowie potrafią przerwać przesłuchiwanemu i przypomnieć o grożącej odpowiedzialności karnej, czy wytknąć świadkowi nieścisłości. To zwykle działa i naprowadza świadka na właściwe tory. Czasem jednak jest i tak, że pouczenie jak i samo przesłuchanie, przeprowadzane jest sztampowo, beznamiętnie, takim tonem, że świadek sam nie wie czy i o czym był pouczony. Inna sprawa jeśli mamy do czynienia ze świadkiem – cwaniakiem, który nikogo i niczego się nie boi. Był już przesłuchiwany wielokrotnie przed sądem, kłamał nie raz i nie poniósł z tego tytułu żadnej odpowiedzialności, więc i teraz nie ma oporów przed składaniem fałszywych zeznań. Wtedy żadne pouczenia czy przyrzeczenia nie zadziałają, co nie oznacza wcale, że sąd uzna zeznania takiego świadka za wiarygodne. Należy pamiętać, że sąd ustala stan faktyczny w każdej sprawie w oparciu o cały zebrany materiał dowodowy. Jeśli więc wiemy, że świadek X będzie zeznawał fałszywie, należy zatroszczyć się o to, aby w procesie znalazły się dowody przeciwne, podważające wiarygodność zeznań takiego delikwenta. Istotne jest też jego odpowiednie przesłuchanie, tak aby wyłapać ewentualne nieścisłości. Nie zapominajmy przy tym, że czasem mniej znaczy więcej. Nie pytaj, bo dopytasz – mawiają czasami zawodowi pełnomocnicy i jest w tym dużo prawdy. Odpowiedzialność karna za składanie fałszywych zeznań A skoro już mowa o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, to należy zdawać sobie sprawę z tego, że ten kto składa fałszywe zeznanie mające służyć za dowód w sprawie, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat. Ta surowa kara ma zapewniać wiarygodności ustaleń dokonywanych w postępowaniu, a co za tym idzie chronić trafność wydawanych orzeczeń. Warunkiem poniesienia odpowiedzialności na podstawie tego przepisu jest uprzedzenie zeznającego o odpowiedzialności karnej za fałszywe zeznania albo odebranie przyrzeczenia. Nie ma znaczenia to, czy fałszywe zeznanie miało wpływ na rozstrzygnięcie. Liczy się sam fakt. Przestępstwo to może być popełnione zarówno przez działanie, jak i zaniechanie („zatajenie prawdy”). Przestępstwa tego nie mogą dopuścić się podejrzany czy oskarżony. Składają oni bowiem wyjaśnienia, a nie zeznania. Co za tym idzie, podmiotem przestępstwa są głównie świadkowie, chociaż mogą to być też biegli, rzeczoznawcy lub tłumacze, jeśli przedstawią oni fałszywą opinię, ekspertyzę lub tłumaczenie mające służyć jako dowód w sprawie. Biegli, tłumacze i rzeczoznawcy, którzy przedstawią sądowi fałszywą opinię lub tłumaczenie karani są dużo surowiej niż „zwykły” świadek. Ustawa przewiduje bowiem karę od roku do 10 lat pozbawienia wolności. Statystyki A jak to wygląda w praktyce? Odkąd w 2016 r. podwyższono wymiar kary za tego rodzaju czyny z 3 do 8 lat pozbawienia wolności, powoli rośnie liczba wyroków skazujących za składanie fałszywych zeznań mających służyć za dowód w postępowaniu. Większa jest też niewątpliwie aktywność sędziów, którzy coraz częściej zawiadamiają prokuratura o podejrzeniu popełnienia tego rodzaju przestępstwa. Również prokuratorzy rzadziej takie sprawy umarzają. Należy pamiętać, że skazanie za składanie fałszywych zeznań jest zawsze dużą dolegliwością. Dlaczego? Chociażby ze względu na fakt, że informacja o skazaniu zostanie wprowadzona do Krajowego Rejestru Karnego (KRK). Do KRK dostęp zaś ma dość szeroki krąg podmiotów, jak choćby organy państwa polskiego (zarówno centralne, jak i jednostek samorządu terytorialnego), a także sądy, prokuratorzy i Policja. Uprawnionymi do uzyskania informacji z Rejestru będą też pracodawcy, ale tylko w zakresie niezbędnym do zatrudnienia pracownika, co do którego z przepisów ustawy wynika wymóg niekaralności. Podsumowanie W sądzie nie warto kłamać, gdyż konsekwencje takiego zachowania mogą skutecznie skomplikować nam życie. Czasami mam nieodparte wrażenie, że świadkowie zainspirowani prawniczymi serialami telewizyjnymi, przychodzą do sądu jak do teatru. Dramatyzują, opowiadają o sytuacjach w których nie uczestniczyli, mówią o czymś, o czym nie mają wiedzy, ale „tak im się wydaje”, obciążają zeznaniami raz jedną raz inną osobę. Nie tędy droga. Fałszywe zeznania to ciężkie uchybienie powadze sądu i zamach na prawidłowość wyrokowania. Mijania się z prawdą w sądzie, nie wolno bagatelizować i prokuratura powinna w tych sprawach przejawiać odpowiednią aktywność, szczególnie w czasach, gdy spada szacunek dla wymiaru sprawiedliwości. Ciekawa jestem, czy i Czytelnicy bloga spotkali się z przypadkami mijania się z prawdą w sądzie? Jakie to miało konsekwencje? Do usłyszenia! ***** Zobacz także: Pozew o zniesławienie Odpowiedzialność administratora strony za hejterskie komentarze W czym mogę Ci pomóc? Patologiczne kłamanie charakteryzuje się tym, że opowiadający historię jest przekonany do tego, o czym mówi i żadne argumenty drugiej strony nie są w stanie przekonać go o tym, że mówi nieprawdę, czyli po prostu kłamie. Innymi słowami, chory nie potrafi rozróżnić granicy między rzeczywistością a fikcją, prawdą i kłamstwem. Autor: Piotr Andryszczak, dodano: 2019-05-29 Świadkowie Jehowy w jednej ze swoich publikacji podjęli ciekawy temat: Diabeł jest "ojcem kłamstwa". To po pierwsze. Po drugie, w podanym przez Świadków Jehowy wersecie J 8, 44 nie ma ani słowa o kłamstwach "na temat Jehowy". Kontekst mówi zupełnie o czymś innym: J 8, 42-47 Pan Jezus kieruje te słowa do Żydów, którzy w Nim nie zobaczyli jedynego i prawdziwego Zbawiciela, który wcześniej stosuje do siebie określenie Boga na podstawie Wj 3, 14 ("Jestem, który jestem"), co ukazuje nam Bóstwo Jezusa : J 8, 24 J 8, 28 J 8, 58 J 13, 19 "Powiedziałem wam, że pomrzecie w grzechach swoich. Tak, jeżeli nie uwierzycie, że JA JESTEM, pomrzecie w grzechach swoich»." "Rzekł więc do nich Jezus: «Gdy wywyższycie Syna Człowieczego, wtedy poznacie, że JA JESTEM" "Rzekł do nich Jezus: «Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Zanim Abraham stał się, JA JESTEM»" "Już teraz, zanim się to stanie, mówię wam, abyście, gdy się stanie, uwierzyli, że JA JESTEM" Skoro Świadkowie Jehowy już powołali się na Ewangelię wg św. Jana, to warto pokazać przy okazji, co Świadkowie Jehowy zrobili z powyższymi wersetami w ich własnym przekładzie (Przekład Nowego Świata), aby ukryć boską naturę (zob. Kol 2, 9) Chrystusa: J 8, 24 J 8, 28 J 8, 58 J 13, 19 "Dlatego wam powiedziałem, że umrzecie w swoich grzechach. Bo jeśli nie uwierzycie, że to ja jestem tym, który miał przyjść, umrzecie w swoich grzechach”." "Następnie Jezus rzekł: „Kiedy już uniesiecie w górę Syna Człowieczego, wtedy zrozumiecie, że to jestem ja" "Jezus im odparł: „Zapewniam was, że zanim Abraham zaczął istnieć, ja już byłem”" "Mówię wam to już teraz, żebyście gdy się to stanie, uwierzyli, że te słowa odnoszą się do mnie" W Ewangelii wg św. Jana J 13, 19 Świadkowie Jehowy usunęli ze swojej Biblii słowa "Ja jestem" dodając słowa, których nie ma w oryginale greckim Nowego Testamentu. Dowód? Świadkowie Jehowy na swojej oficjalnej stronie internetowej mają przekład interlinearny grecko-angielski, gdzie możemy zobaczyć greckie słowa ego eimi, przetłumaczone jako I am - Ja jestem: J 13, 19 Na podstawie J 8, 44 ludzie nie głoszą "kłamstw na temat Jehowy". Należy zadać pytanie, kto zatem głosi kłamstwa na temat Pana Jezusa, pozbawiając Go imienia "Ja jestem", aby ukryć Jego boskość, iż Syn Boży nie przestając być Bogiem, przyjął dodatkowo ludzką naturę? Dlaczego anonimowi autorzy z góry zakładają, że ci (tzw. odstępcy), który przestali być Świadkami Jehowy wypaczają fakty na temat "organizacji Jehowy"? A jeśli "odstępcy" cytują publikacje Świadków Jehowy w oryginalnej wersji, to też wypaczają fakty na temat "organizacji Jehowy"? Świadkowie Jehowy sami posługują się środkami masowego przekazu, w tym też własną telewizją JW BROADCASTING. W jednej z październikowej audycji w roku 2018 możemy zobaczyć: gdzie Robert Ciranko, pomocnik Komitetu Redakcyjnego, przedstawia nieprawdziwą naukę o Trójcy Świętej, sprowadzając ją do absurdu, twierdząc, że mówi ona o "trzech Bogach w jednej osobie": „Jeśli przyznają, że Jezus faktycznie umarł, to trafiają na kolejny problem. Skoro wierzą, że ich trzej Bogowie są jedną osobą, to kiedy Jezus umarł, wszyscy musieli umrzeć. A skoro wszyscy umarli, kto wzbudził ich do życia? Jakże nierozsądnie to wszystko brzmi?” Jak można wyprowadzać takie wnioski z fałszywej postawionej tezy? Robert Ciranko nie jest odstępcą, a jednak dopuszcza się wypaczania faktów dotyczących nauki o Trójcy Świętej. Jaki ma w tym cel? Innym środkiem masowego przekazu są publikacje Towarzystwa Strażnica. W jednej z publikacji Świadków Jehowy, członek Ciała Kierowniczego Świadków Jehowy, Robert Ciranko, podobne kłamliwe twierdzenia o Trójcy Świętej wygłosił na łamach Strażnicy: członek Ciała Kierowniczego, Samuel Herd (ten z lewej): Jest rzeczą pewną, że Samuel Herd nie mógł usłyszeć o Trójcy Świętej takiego twierdzenia, iż Ojciec i Syn to jedna osoba. Nie ma takiej nauki! Wydaje się, że ta narracja przedstawiona w publikacji Świadków Jehowy ma jeden cel: ośmieszyć po raz kolejny naukę o Trójcy Świętej kłamliwym twierdzeniem, iż rzekomo "Jezus jest jednocześnie Synem i Ojcem". Świadkowie Jehowy zarzucają wypaczanie faktów (szkoda, że nie podano konkretnych przykładów), a sami to czynią na łamach swoich publikacji czy w internetowej telewizji. Ciekawe kto wypaczył te fakty: Czy zrobili to "odstępcy"? A może cytowanie publikacji Świadków Jehowy, to też wypaczanie faktów. A jak nazwać wypaczanie faktów przez Towarzystwo Strażnica dot. historii Ukrzyżowania Zbawiciela, gdzie powoływano się na konkretne źródła (książki), które mówiły o ukrzyżowaniu, a Świadkowie Jehowy manipulując cytatami chcieli udowodnić wcześniej założoną tezę, iż Pan Jezus nie umarł na krzyżu, lecz na pionowym palu? To też robili "odstępcy"? No właśnie. Co możemy zrobić, jeśli ktoś (nie będący Świadkiem Jehowy) przekazuje nam "fakty" płynące wprost z publikacji Towarzystwa Strażnica, gdzie ani prawda, ani fakty się nie liczą? Czy samych redaktorów Towarzystwa Strażnica możemy też zaliczyć do odstępców? Przecież oni wypaczają fakty. A co zrobić jeśli sami Świadkowie Jehowy dzielą się między sobą sprzecznymi z faktami publikacjami Towarzystwa Strażnica? Z kim mają nie wchodzić w dyskusję? A co mają zrobić Świadkowie Jehowy, kiedy w telewizyjnym programie JW BROADCASTING usłyszą sprzeczne ze sobą informacje lub wypaczanie faktów albo głoszone zmienne nauki? Mają wyłączyć telewizor? Zasiedzenie nieruchomości – świadkowie. Kolejnym wnioskowanym dowodem w sprawie o stwierdzenie zasiedzenia jest przesłuchanie świadków. Funkcjonuje dość powszechne przekonanie, że świadkami nie mogą być członkowie rodziny. Oczywiście nie jest to prawda. Zeznania świadków, nawet członków rodziny są przez sąd oceniane Artur Mezglewski Nie jest prawnie uzasadniona praktyka, przypisująca zeznaniom składanym przez funkcjonariuszy Policji jakiegoś szczególnego waloru. Zeznania składane przez policjantów winny być poddawane takiej samej ocenie kryminalistycznej, jak i inne osobowe środki dowodowe. Nie ma żadnego uzasadnienia założenie, że policjanci zeznający w charakterze świadków są osobami niezainteresowanymi przebiegiem i efektem toczącego się postępowania, a przez to ich zeznania z założenia traktować należy jako obiektywne i szczere. Należy mieć na uwadze, że policjanci zeznający w charakterze świadków w sprawach o wykroczenia i przestępstwa popełniane w ruchu drogowym, wpierw wypełniali funkcje organu mandatowego, czy też organu prowadzącego postępowanie przygotowawcze (czynności wyjaśniające). Postępowanie sądowe jest efektem ich decyzji w przedmiocie przypisania winy określonemu (domniemanemu) sprawcy. Świadkowie-policjanci zeznający w sprawie są rzecznikami swoich racji i swoich wcześniejszych decyzji. Zeznania policjantów powinny być weryfikowane przez odpowiednie urządzenia techniczne, umożliwiające określenie miejsca zdarzenia (np. GPS) oraz okoliczności zdarzenia (np. videorejestrator). W przypadku zarzutów dotyczących przekroczenia prędkości, jako dowód obligatoryjny, winny być dołączane do akt sprawy kopie nośnika elekronicznego zawierające zapis zdarzenia. Zeznania świadków to najczęściej wykorzystywany środek dowodowy przez polskie sądy. W roli świadków najczęściej występują funkcjonariusze Policji. W sprawach o drobne wykroczenia drogowe, sądy bardzo rzadko korzystają z jakichkolwiek innych dowodów. Stan faktyczny ustalany jest z reguły na podstawie policyjnych notatek służbowych oraz zeznań funkcjonariuszy. Taka sytuacja w szczególności ma miejsce wtedy, gdy kierowca odmawia przyjęcia mandatu karnego, a sprawa trafia na drogę postępowania sądowego. Kierowcy, którzy odmawiają przyjęcia mandatu karnego, nie godząc się z werdyktem wydanym przez funkcjonariusza, liczą na to, że sprawą zajmie się obiektywny sąd, który wnikliwie zbada wszystkie okoliczności zdarzenia. Otóż w praktyce nic takiego się nie dzieje. W praktyce – jeśli sprawa trafia do postępowania zwyczajnego – sąd wzywa policjantów, którzy teraz będą występować w roli świadków (z reguły jest ich w patrolu dwóch) i na rozprawie konfrontuje wersję kierowcy z wersją, która przedstawią policjanci. Przepisy polskiego prawa karnego, jak również polskiego prawa wykroczeń nie zawierają jakichkolwiek zasad hierarchizujących dowody. Sąd wszystkie dowody ocenia w sposób swobodny. Teoretycznie więc zeznania policjantów „ważą” tyle samo co wyjaśnienia obwinionego kierowcy oraz zawnioskowanych przez niego świadków. Teoretycznie – w razie sprzeczności zachodzących pomiędzy zeznaniami policjantów i wyjaśnieniami kierowcy – sąd może dać wiarę obwinionemu. W praktyce jednak tak się nie zdarza. W praktyce polskie sądy z reguły „obdarzają wiarą” zeznania funkcjonariuszy Policji, uznając je za spójne, logiczne, wiarygodne. Sądy podkreślają w uzasadnieniach wyroków skazujących, iż funkcjonariusze nie znali wcześniej obwinionego kierowcy, że nie mają interesu w tym, aby doprowadzić go do skazania. Cały zatem polski proces sądowy w sprawach prowadzony na skutek odmowy przyjęcia mandatu karnego opiera się na słowie policjanta… Skoro tak się rzeczy mają, warto wiedzieć, ile warte jest to słowo? 1. Policjant nie przyzna się do niczego Pod pewnym względem zeznania policjantów są podobne do zeznań recydywistów. Policjanci, podobnie jak recydywiści, z zasady nie przyznają się do popełnienia jakichkolwiek nieprawidłowości. Dla policjantów zeznających w sprawie, rzeczą najważniejszą jest, aby nie zeznać niczego na swoją niekorzyść. To jest główny motyw funkcjonariuszy zeznających w charakterze świadków. I właściwie tylko to się liczy. Gdyby chcieć, na podstawie lektury zeznań policjantów, jakie ci składają w polskich sądach, opisać ich służbę, to wyszłoby na to, że polscy policjanci są doskonali. Są zawsze bardzo mili, wykonują wszystkie postanowienia obowiązujących regulaminów itd., itp. Bardzo często zdarza się, że policjanci nie dokonują właściwych pouczeń kierowców o przysługujących im prawach oraz skutkach odmowy przyjęcia mandatu, albo też pouczenia te są wadliwe. Nie zdarzyło się, aby którykolwiek z nich w sądzie się do tego przyznał. 2. Policjant zawsze chroni swojego kolegę z patrolu Jest zasadą, że jeśli policjant przeprowadzający kontrolę drogową dopuści się jakichkolwiek uchybień – zawsze może liczyć na kolegę, który zezna, że wszystko było w porządku. Dochodzę do przekonania, że właśnie z tego powodu policjanci patrolują nasze drogi w dwuosobowych patrolach. Nie trzeba chyba uzasadniać, że nie ma w tym żadnej ekonomii. Gdyby policjanci patrolowali w pojedynkę, byłoby o połowę taniej… Ktoś może uważać taką postawę za zdrowy objaw i przejaw zawodowej solidarności: kolega chroni kolegę. Można byłoby tak uważać, jeśli w grę nie wchodziłaby niejednokrotnie czyjaś krzywda. Krzywda jakiegoś niepolicjanta… 3. Policjanci zeznają zawsze zgodnie Zeznania policjantów występujących w charakterze świadków w tych samych sprawach są zawsze zgodne. Niemal identyczne. Uzgadnianie zeznań przez policjantów pomiędzy sobą ułatwia fakt, iż komendy Policji, które prowadzą postępowania przygotowawcze (czynności wyjaśniające), nie przesłuchują świadków z tej samej sprawy w jednym czasie. Policjantów nie wzywa się nie jednocześnie, ale pomiędzy przesłuchaniem jednego i drugiego upływa kilka lub nawet więcej dni. Świadkowie-policjanci mogą w tym czasie bez żadnych przeszkód kontaktować się ze sobą i informować jeden drugiego na temat treści złożonych zeznań. W trakcie postępowania sądowego policjanci przesłuchiwaniu są ponownie. Wówczas powtarzają treść złożonych wcześniej zeznań, albo twierdzą, że już nic nie pamiętają… 4. Stosunek świadków-policjantów do prawdy materialnej Na podstawie doświadczeń i wiedzy, jaką posiadam, z całą odpowiedzialnością mogę stwierdzić, iż prawda materialna dla większości policjantów zeznających w postępowaniach w sprawach o wykroczenia drogowe w charakterze świadków, nie jest tą wartością, dla której poświęciliby cokolwiek. Zdaję sobie sprawę, że zarzut, który formułuję jest poważny. Na przestrzeni 12 lat zetknąłem się osobiście z zeznaniami dziesięciu policjantów – świadków w sprawach o wykroczenia drogowe. Policjanci ci zeznawali co do faktów i okoliczności, które są mi znane bezpośrednio. Jeszcze nigdy nie przytrafiło mi się, aby jakikolwiek policjant zeznający w sprawie o wykroczenie w charakterze świadka, zeznał całą prawdę co do okoliczności zdarzenia. W dwóch przypadkach (dotyczy to w sumie pięciu policjantów) nieprawdziwość zeznań funkcjonariuszy Policji została udowodniona w sposób niepodważalny za pomocą twardych dowodów (eksperymenty procesowe, ekspertyza kryminalistyczna, opinie biegłych). W jednym przypadku funkcjonariusz Policji nie tylko złożył fałszywe zeznania, ale dodatkowo sfałszował protokół przesłuchania (potwierdziła ten fakt opinia biegłego grafologa). Żaden z policjantów – nawet w sytuacjach, gdy nieprawdziwość ich zeznań została w sposób bezsprzeczny dowiedziona – nie poniósł żadnej odpowiedzialności karnej ani też dyscyplinarnej. Żeby nie być gołosłownym opiszę poniżej dwa spektakularne przypadki, dotyczące w sumie pięciu policjantów. a) Sprawa policjantów z Bełżyc W latach 1999-2000 trzech policjantów z Komisariatu Policji w Bełżycach (w tym ówczesny zastępca komendanta) zeznawało w charakterze świadków w sprawie o wykroczenie polegające na wykonaniu manewru wyprzedzania na podwójnej linii ciągłej. Ich zeznania były jedynymi dowodami obciążającymi kierowcę, który odmówił przyjęcia mandatu, twierdząc, że manewr wyprzedzania rozpoczął w miejscu dozwolonym (na linii przerywanej). W trakcie czynności wyjaśniających (wówczas nazywały się one czynnościami sprawdzającymi) policjanci zostali przesłuchani na terenie własnego komisariatu i zeznali, że kierowca jadąc przez miejscowość Niedrzwica Kościelna wykonał manewr wyprzedzania na linii ciągłej. Ich zdaniem uczynił to w ten sposób, że manewr ten rozpoczął oraz zakończył na tej samej podwójnej linii ciągłej (RSOW 257/99). Kiedy okazało się, że linia ciągła w Niedrzwicy Kościelnej ma tylko 25 metrów i rzeczą technicznie niemożliwą byłoby wykonanie całego manewru wyprzedzania (przy prędkości rzędu 90 km/h) na tej linii (co podważyłoby ich zeznania), zeznając po raz kolejny na rozprawie przed Kolegium ds. Wykroczeń przy Sądzie Rejonowym w Kraśniku (KW 839/99), policjanci wskazali jako miejsce zdarzenia inną podwójną linię ciągł, znajdującą się… w miejscowości Załucze, w miejscu odległym o ok. 2 km od miejsca, w którym zdarzenie rzeczywiście miało miejsce. Wybór przez policjantów tej właśnie linii ciągłej nie był przypadkowy. Była to bowiem najdłuższa podwójna linia ciągła w okolicy (ok. 100 metrowa). A przecież musieli oni „udowodnić”, że kierowca rozpoczął i zakończył manewr wyprzedzania na tej samej linii. Dla organów orzekających w sprawie, te „nieścisłości” w zeznaniach policjantów nie miały żadnego znaczenia. Bez przeprowadzenia jakichkolwiek dowodów rzeczowych, bez przeprowadzenia oględzin miejsca zdarzenia i dając wiarę policjantom, skazano kierowcę na karę grzywny za wykroczenie drogowe. Kolegium nie widziało potrzeby dokonania oględzin miejsca zdarzenia, czy też powołania biegłego, który wyjaśniłby wątpliwości. W uzasadnieniu do orzeczenia skazującego (orzeczenie z dn. r., sygn. KW 1217/99) Kolegium stwierdziło: „Kolegium nie ma wątpliwości co do tego, że obwiniony rozpoczął manewr wyprzedzania na linii ciągłej, a powołanie biegłego do wydania opinii odnośnie hipotetycznej sytuacji nie mającej potwierdzenia w faktach jest zbędne. Podobnie jak sugerowane przez sąd oględziny miejsca”. Kolegium orzekało w składzie: Gawlik Barbara (przewodniczący), Garbacz Stanisław, Jarosz Marian. Także Sąd Rejonowy w Kraśniku – działając jako instancja odwoławcza – nie dopatrzył się żadnych nieprawidłowości w zakresie ustaleń faktycznych i utrzymał w mocy orzeczenie Kolegium. W wyroku z dnia 28 lutego 2000 r. (Kws 3/00) sędzia Marzena Goleń – orzekająca jednoosobowo w niniejszej sprawie, stwierdziła, że „świadkowie zgodnie i logicznie wytłumaczyli owe rozbieżności i w sposób niesprzeczny i uzupełniający dokładnie wskazali miejsce popełnienia przedmiotowego czynu” (sędzia M. Goleń awansowała ostanio na stanowisko Prezesa Sądu Rejonowego w Kraśniku). Pomimo tego, że wyrok był prawomocny, a karę wykonano, kierowca nie pogodził się z tym stanem. Udało mu się doprowadzić do wszczęcia postępowania karnego przeciwko policjantom (o składanie fałszywych zeznań). W ramach tego postępowaniu przeprowadzone zostały oględziny miejsca zdarzenia i eksperyment procesowy. Wywołana została także opinia biegłego. Na skutek tych czynności zostało wykazane w sposób niezbity, że zeznania policjantów były niezgodne z prawdą. Uzyskane w tym postępowaniu nowe dowody stanowiły podstawę dla wznowienia postępowania o popełnienie wykroczenia przez kierowcę. Sąd Okręgowy w Lublinie wznowił to postępowanie i uchylił wyrok Sądu Rejonowego w Kraśniku z 28 lutego 2000 r. podtrzymujący w mocy orzeczenie Kolegium z dnia 17 listopada 1999 r. oraz uniewinnił kierowcę. W wyroku uniewinniającym który wydany został w dniu 11 października 2001 r. (V Ko. 79/01) Sąd Okręgowy stwierdził, że „opisywany przez świadków manewr wyprzedzania nie mógł być dokonany na wskazanym przez nich odcinku jezdni” oraz, że kierowca „nie dopuścił się czynu przypisanego orzeczeniem z dnia 17 listopada 1999 r. Sąd Okręgowy w Lublinie orzekał w składzie: E. Brzozowska (przewodniczący), M. Sobolewska-Micek, W Zaręba (sprawozdawca). b) Sprawa policjantów z Niska i Stalowej Woli W ubiegłym roku Sąd Rejonowy w Nisku (orzekał sędzia Krzysztof Dembowski) skazał kierowcę na wysoką karę grzywny za przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym (wyrok z dnia 30 kwietnia 2009 r., sygn. II W 282/09). Sprawa znalazła się w sądzie, gdyż kierowca odmówił przyjęcia mandatu, twierdząc, że żaden pomiar prędkości pojazdu, którym kierował, nie został wykonany, lecz przypisano mu prawdopodobnie prędkość innego pojazdu, którego pomiar został wykonany wcześniej. Kierowca zwracał się wielokrotnie, osobiście i pisemnie, do jednostek Policji o sprawdzenie wyniku pomiaru oraz o niekierowanie wniosku o ukaranie do sądu. Nikt nie reagował na jego prośby. Nikt też nie starał się nawet wyjaśnić, jakim radarem zmierzona została prędkość samochodu. W aktach sprawy mowa jest o dwóch różnych radarach… Jedynymi dowodami w sprawie były zeznania dwójki policjantów. Policjantka z KP Policji w Stalowej Woli zeznała, że stojąc przy radiowozie zmierzyła radarem ręcznym prędkość samochodu, która wynosiła 110 km/h (teren zabudowany). Jej zeznania potwierdził policjant z KP Policji w Nisku. Problem w tym, że owa policjantka nawet nie dotknęła ręką urządzenia pomiarowego i nawet nie wyszła z radiowozu… Wiem to na pewno, bo całe zdarzenie uważnie obserwowałem. Wyrok Sądu Rejonowego w Nisku z dnia 30 kwietnia 2009 r. został uchylony wyrokiem Sądu Okręgowego w Tarnobrzegu z dnia 6 września 2010 r. Kierując sprawę do ponownego rozpoznania Sąd Okręgowy polecił Sądowi Rejonowemu w Nisku przede wszystkim „ustalenie jakiego miernika prędkości użyto w krytycznym czasie, jakie ma właściwości, gdzie to urządzenie aktualnie się znajduje i czy możliwe jest jego szczegółowe badanie”. Apelację rozpoznawał Sędzia Sądu Okręgowego Adam Bąk. Przy przyznawaniu kobiecie zadośćuczynienia nie miało znaczenia, że mężczyzna przesłał filmik tylko jednej osobie. Sądy zauważyły również, że kobieta może dochodzić odrębnego zadośćuczynienia od mężczyzny, któremu pozwany przesłał nagranie. To w wyniku jego działań filmik trafił na portal erotyczny. 2. Niedziela, a w skrzynce pełno zapytań od Czytelników bloga odnośnie dochodzenia roszczeń z tytułu naruszenia dóbr osobistych. Pytanie które często się powtarza, dotyczy tego, kto musi udowodnić prawdziwość twierdzeń w procesie o ochronę dóbr osobistych. Dlatego też dziś na blogu krótka odpowiedź na to ważkie pytanie. Odpowiedź tym istotniejsza, że niektórzy Czytelnicy wprost wyrażają obawę, czy w ogóle jest sens występować na drogę sądową w sprawie o ochronę dóbr osobistych, skoro udowodnienie, że wypowiedziane o nich twierdzenia były nieprawdziwe, będzie bardzo trudne. Tłumaczyć najlepiej na przykładach. Oto i on: Załóżmy, że pan Piotr jest nauczycielem. Y narusza dobra osobiste p. Piotra w ten sposób, że publicznie podnosi, że p. Piotr w trakcie prowadzenia zajęć z dziećmi był pod wpływem alkoholu, odnosił się do uczniów słowami powszechnie uznanymi za obelżywe, a ponadto uderzył jednego z uczniów, gdy ten zwrócił mu uwagę. Twierdzenia te są nieprawdziwe, narażają p. Piotra na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania zawodu. Naruszają więc jego dobra osobiste w postaci choćby godności i dobrego imienia. Pan Piotr składa więc pozew przeciwko Y o ochronę dóbr osobistych, w którym domaga się zobowiązania Y do zaprzestania naruszania jego dóbr osobistych, zapłaty zadośćuczynienia i złożenia przeprosin o konkretnej treści. Kto musi udowodnić prawdziwość twierdzeń w procesie o ochronę dóbr osobistych? Co w tej sytuacji należy do obowiązków pana Piotra? Przede wszystkim to, aby udowodnić przed sądem, że do naruszenia dóbr osobistych doszło, czyli że Y w konkretny sposób i w konkretnych okolicznościach wypowiadał się o panu Piotrze. Należy wykazać że padły słowa, jakoby p. Piotr był pijany, zwracał się wulgarnie do uczniów i jednego z nich uderzył. Nie należy do pana Piotra obowiązek udowadniania, że twierdzenia Y były nieprawdziwe. To Y musi udowodnić, że mówił prawdę. Nie chodzi tu o subiektywne odczucie Y, że było tak, jak publicznie głosił. Nie wystarczy więc, gdy Y stwierdzi, że według niego p. Piotr był pijany, czy uderzył dziecko. Okoliczności te należy udowodnić obiektywnie. Z czego to wynika? Ustawodawca wprowadza tzw. domniemanie bezprawności naruszenia dóbr osobistych. To na pozwanym ciąży obowiązek wykazania, że naruszenie którego się dopuścił, nie było bezprawne. Jeśli więc pozwany wypowiedział się o kimś w sposób naruszający dobre imię, a wypowiedź tę da się zweryfikować w kategoriach prawdy i fałszu, to na pozwanym ciąży ciężar udowodnienia, że mówił prawdę. Jeśli pozwany nie będzie potrafił tego udowodnić, poniesie z tego tytułu konsekwencje. Ta sama zasada działa w postępowaniu karnym w sprawach o zniesławienie. To oskarżony o zniesławienie ma obowiązek udowodnić, że jego wypowiedzi były prawdziwe. Mówimy w tym przypadku, że ciężar dowodu przechodzi na oskarżonego. Szerzej pisałam o tym tutaj. Podsumowanie Występując na drogę sądową z pozwem o ochronę dóbr osobistych nie martw się, że będzie Ci trudno udowodnić, że wypowiedzi pod Twoim adresem były nieprawdziwe. To nie Ty musisz tę okoliczność wykazać. Oczywiście nie każdą wypowiedź da się zakwalifikować jako prawdziwą czy nie. Są bowiem wypowiedzi ocenne, które nie dają się zweryfikować w kategoriach prawdy i fałszu. Również jednak i w tej sytuacji to na pozwanym będzie ciążył ciężar udowodnienia, że jego zachowanie nie było bezprawne. Należy także zwrócić uwagę, że nie każde zachowanie polegające na wypowiadaniu o kimś rzeczy nieprawdziwych będzie od razu naruszeniem dóbr osobistych. Dodatkowo konieczne jest aby były to takie wypowiedzi, które mogą narazić daną osobę na szkodę w postaci utraty jej dobrej sławy, która jest niezbędna do właściwego funkcjonowania w danym środowisku lub do sprawowania danej funkcji. Zawsze warto więc zasięgnąć porady profesjonalisty, który oceni czy dane zachowanie stanowi naruszenie dóbr osobistych i czy nie zachodzi żadna z przesłanek wyłączających bezprawność naruszenia. W czym mogę Ci pomóc?
Zrozumienie, jak udowodnić, że kogoś kochasz, jest łatwe, jeśli zrozumiesz, jak działa miłość. To coś, co musi być odczuwalne w środku, a nie coś, co można udowodnić w jakikolwiek inny sposób.
W jakich przypadkach można nie stawić się w sądzie?Co jeśli świadek nie stawił się w sądzie?Czy świadek musi być w sądzie?Jak odmówić bycia świadkiem?Jak udowodnić w sądzie że świadek kłamie?Co mówić w sądzie jako świadek?Czy świadek ma prawo nie zeznawać?Czy świadek może nie pamiętać?Co grozi za niestawienie się w sądzie? Przepis art. 261 § 1 stanowi, że „Nikt nie ma prawa odmówić zeznań w charakterze świadka, z wyjątkiem małżonków stron, ich wstępnych, zstępnych i rodzeństwa oraz powinowatych w tej samej linii lub stopniu, jak również osób pozostających ze stronami w stosunku przysposobienia. W jakich przypadkach można nie stawić się w sądzie? strona i świadek, został przewidziany w przypadku nieobecności wezwanego wywołanej chorobą. W przypadku choroby wezwanego wymagane jest przedstawienie przez niego zaświadczenia potwierdzającego niemożność stawienia się na wezwanie lub zawiadomienie sądu, wystawionego przez lekarza sądowego. Co jeśli świadek nie stawił się w sądzie? W przypadku niestawiennictwa świadka pierwszym działaniem sądu dyscyplinującym świadka jest nałożenie na niego kary pieniężnej. Często świadkowie karę pieniężną nazywają „grzywną za niestawienie się w sądzie”. Czy świadek musi być w sądzie? Czy muszę obowiązkowo stawić się w sądzie? jeżeli jesteś wezwany w charakterze świadka, twoje stawiennictwo jest obowiązkowe; jeżeli jesteś stroną postępowania, sprawdź dokładnie treść zawiadomienia o rozprawie. W większości przypadków twoje stawiennictwo nie jest konieczne. Powiedz, że niestety nie możesz przyjąć tej roli (nie czujesz się na siłach) i że masz nadzieję, że znajdą kogoś bardziej godnego bycia świadkiem lub chrzestną. Nie kłam, nie zmyślaj i nie kombinuj. Mów o prawdziwych powodach odmowy. W skrajnym przypadku zastosuj uniwersalną wymówkę, tj. Jak udowodnić w sądzie że świadek kłamie? Jeśli więc wiemy, że świadek X będzie zeznawał fałszywie, należy zatroszczyć się o to, aby w procesie znalazły się dowody przeciwne, podważające wiarygodność zeznań takiego delikwenta. Istotne jest też jego odpowiednie przesłuchanie, tak aby wyłapać ewentualne nieścisłości. Co mówić w sądzie jako świadek? Zwracając się do orzekających używajmy zwrotu „proszę sądu”, ewentualnie „wysoki sądzie”, nawet jeżeli za ławą sędziowską zasiada tylko jedna osoba, nie mówmy do niej proszę pani/pana, czy pani/panie sędzio. Pamiętajmy też o tym, że kiedy mówimy do sądu, bądź kiedy sąd mówi do nas powinniśmy wstać. Czy świadek ma prawo nie zeznawać? Wersja od: 30 listopada 2021 r. § 1. Nikt nie ma prawa odmówić zeznań w charakterze świadka, z wyjątkiem małżonka strony, wstępnych, zstępnych i rodzeństwa strony oraz jej powinowatych pierwszego stopnia, jak również osób pozostających ze stroną w stosunku przysposobienia, opieki lub kurateli. Czy świadek może nie pamiętać? Świadek zeznaje, co do faktów, jego opinia, czy ocena często nie ma znaczenia. Jeżeli czegoś nie wiemy, używamy zwrotu: „nie wiem”. Nie należy bać się zwrotu „nie pamiętam”, jeśli faktycznie narzekamy na słabą pamięć. Kwestia pamięci i tak jest w trakcie przesłuchania weryfikowana. Co grozi za niestawienie się w sądzie? Jeżeli pozwany nie stawił się na posiedzenie wyznaczone na rozprawę albo mimo stawienia się nie bierze udziału w rozprawie, sąd wyda wyrok zaoczny. Ks. Józef Tischner mówił kiedyś, że "Są trzy prawdy: świento prawda, tys prawda i gówno prawda". A czym jest to co dzieje się przed olkuskim Sądem Rejonowym? W procesie, w którym o Piotr Cyrwus znany jako Rysiek z "Klanu" postanowił publicznie wesprzeć swoją koleżankę z planu Małgorzatę Ostrowską- Królikowską. W obliczu ostatniej afery, aktorce mocno oberwało. Afera pomiędzy Antonim Królikowskim a Joanną Opozdą odbiła się szerokim echem w mediach. Przez ostatni tydzień małżonkowie atakowali się publicznie w Internecie. Do sprawy zaczęli się włączać kolejni członkowie ich rodzin oraz osoby z show-biznesu. Zdecydowanie najbardziej walecznie chroniła dobre imię swojego syna Małgorzata Ostrowska-Królikowska, a jej kontrowersyjny wpis w stronę fanki Joanny Opozdy sprawił, że artystkę zalała fala krytyki. W obronie koleżanki z planu serialu "Klan", stanął jej serialowy mąż - Piotr Cyrwus. Piotr Cyrwus staje w obronie Małgorzaty Ostrowskiej-Królikowskiej Afera w rodzinie Królikowskich nabrała rozgłosu, kiedy w ostatniej chwili Joanna Opozda odwołała chrzest swojego syna Vincenta. To wydarzenie zapoczątkowało prawdziwą wojnę w mediach społecznościowych pomiędzy Antonim Królikowskim a jego żoną. Byli zakochani zaczęli publicznie wymieniać się oskarżeniami oraz prywatnymi wiadomościami. Bardzo emocjonalnie do całej sprawy podeszła mama Antoniego Królikowskiego. Małgorzata Ostrowska-Królikowska ostro odpowiedziała fance Joanny Opozdy, która stanęła w jej obronie. Na aktorkę w mgnieniu oka wylała się fala fala hejtu, a Małgorzata Ostrowska-Królikowska postanowiła usunąć się w cień. W obronie aktorki stanęli znajomi z branży Joanna Kurowska publicznie broniła Małgorzatę Ostrowską-Królikowską, także Piotr Cyrwus, w rozmowie z "Faktem" stanął w obronie aktorki. Zobacz także: Antoni Królikowski może zalegać z alimentami? Ujawniono pismo komornika WOJCIECH STROZYK/REPORTER Zobacz także: Antoni Królikowski opuścił szpital po kilkugodzinnej hospitalizacji. Nowe zdjęcia paparazzi Piotr Cyrwus i Małgorzata Ostrowska-Królikowska przez wiele lat pracowali razem na planie "Klanu". Wcielili się w rolę małżonków Ryśka i Grażynki, których perypetie przez lata śledziły tysiące Polaków. Aktor w rozmowie z "Faktem" przyznał, że przez wiele lat łączyła ich bliska relacja. - Byliśmy blisko dawniej, ale wciąż bardzo ją lubię i mam o niej jak najlepsze zdanie. To bardzo rodzinna osoba. Wychowała tyle dzieci i już samo to sprawia, że jest rodzinna- bronił aktorki Piotr Cyrwus. Jan Kucharzyk/East News Piotr Cyrwus stając w obronie Małgorzaty Ostrowskiej-Królikowskiej wskazał, że dzieci aktorki są już dorosłe i same podejmują życiowe decyzje, niestety sława powoduje, że uwaga jest skierowana także na nią. - Dzieci są już dorosłe, idą swoją drogą, dokonują swoich wyborów, ale oczywiście to, że zarówno ona, jak i ja jesteśmy na świeczniku, sprawia, że musimy zmagać się z różnymi problemami i pytaniami, dotyczącymi nie tylko nas - dodał. Myślicie, że wsparcie dawnych przyjaciół pomoże aktorce przetrwać ten trudny okres? Zobacz także: Antoni Królikowski oskarża Joannę Opozdę: "Pozbawia mnie pracy w serialu w którym sama dostaje rolę". O jakim mowa? VIPHOTO/EAST NEWS uXxGE. 245 285 43 399 305 286 491 124 163

jak udowodnić że świadek kłamie